Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Żyję...


I nawet się z tego cieszę. Dziwna chyba jakaś jestem.

 

Ostatnio padł komputer z powodu wirusów (i po kiego ciorta człowiekowi te programy), stąd zero wpisów. Ale podobno naprawili i wszystko ma działać. Pożyjemy zobaczymy. W każdym razie znów wracam do picia wody. Bez komputera zdecydowanie tak nie smakuje.

 

Chudnę sobie spokojnie dalej, acz tempo ciut zwolniło. Potwór mimo zawirowań działa. Więc nadal zero słodyczy i ciągle mnie nie ciągnie do jedzenia. Zaczęto zauważać moje nowe linie. Kurczaczek ale to brzmi. NOWE LINIE. Stara się człowiek to ma, a raczej nie ma. Takich np. banalnych 4cm w obwodzie uda.

 

Sportowo wytrwale dążę do doskonałości. Staram się te 10 tys. kroków robić + basen + rower. Ostatnio nawet w kosza próbowali mnie nauczać. Co do brzuszków właśnie mijam półmetek a6w i kaloryferka. Oszalałam na starość. Ale skoro w szaleństwie jest metoda. To czemu nie?

 

  • oficjalnaJ

    oficjalnaJ

    29 maja 2009, 16:37

    I ciekawam bardzo jak zamierzasz tego dokonac ;-)