91.3 kg, A wiec mimo tego piekielnego latte i pizzy schudłam. Do tego właśnie się kopnęłam w tylną część ciała, zagryzłam język i zaczynam pracować. Nie chcę mi się jak największemu leniwcowi przesunąć o 3 milimetry nogę, ale co tam. Nie chcieć może mi się chcieć. Pozwalam sobie. Miła dla siebie jestem. A co. Ale nie zmienia to postaci rzeczy, że zrobię. Kupka rzeczy na cito ciągle jest ogromna.
Prawie jedną rzecz wypchnęłam. Prawe, bo w dobre miejsce wsadziłam ksero faktur. Robię je na wszelki wypadek, dla siebie, ale wkurzam mnie, że gdzieś je wcięło.
Zrobiłam plakat na kolejną imprezę. Jeszcze trochę i do perfekcji zacznę dochodzić. Grzecznie powycinałam ludzików ze zdjęć. Od dwóch tygodni bawię się programem graficznym. Wcześniej tego nie robiłam. Więc nauka pewnie jeszcze trochę potrwa.
Zmór się dowiedział o wczorajszej nadwyżce. Wpadł na cudowny pomysł, żeby wyrównać bilans jutro będzie 1000. Wredny jest.
Skoro wypchnęłam zaległość to wezmę się za to co dziś mi na stercie przybyło. Niech spada. Muszę wypisać ponad 100 dyplomów. No dobrze nie wypisuję, drukuję, bo nauczyłam się jak w te piekielne linijki trafiać z treścią. Znajomy ma masę starych dyplomów, gdzie dla wygody kropkowało się miejsca do wpisania danych. Wygoda przestała być wygodą jak weszły komputery, ale za cholerę nie mogę go przekonać, żeby zaczął używać nowych wzorów. Oszczędności i ekologia podobno. No nic biorę się za robotę. Ha. Pomyłka kosztowała mnie utratę kilku dyplomów, bo taśmowo się drukowały. Zabrakło dwóch. Jutro będę mieć doniesiono.
Ludziom robotę wyznaczyłam, więc mam trochę spokoju. Wysłałam też e-maila z zamówieniem, więc powinni zdążyć z realizacją. Ostatecznie zrobienie 6 tabliczek nie może zająć wieków. Wystarczy kilka dni.
Sterta rzeczy do zrobienia dziś wyjątkowo się nie powiększyła. Ba, nawet trochę zmniejszyła, bo nadrabiam zaległości. Co prawda sięgam po rzeczy z wierzchu, ale zawsze idzie. Fb ? to jednak nie takie zło jak sądziłam. Przynajmniej wiem, że ktoś na to co ja sobie spokojnie odkładałam na kiedyś potem czeka. Mam jeszcze masę zdjęć do wstawienie i opisania. Nie wiem co mnie podkusiło, kiedy zaczęłam je podpisywać. Źle mi było, za mało roboty miałam? Trudno biorę się za kolejną zaległość. Zdjęć jest przeszło 300. Uff. Opisane 218. Resztę wyrzuciłam. Wrzucę na razie same zdjęcia. Na napisanie tekstu nie mam siły. Jest 2.31. Za chwilę pójdę sobie spać
Jedzenie
Brzoskwinia 222 g. (specjalnie zważyłam i odjęłam nawet wagę pestki) ? 102,12 kcal
Kawa z mlekiem ? 40 kcal (konsekwentna będę z tym mlekiem. Mało go leję, nie spieniam i nie ma mowy, żeby było 200, ostatecznie to nie latte, a kawa z mlekiem).
Herbata jakas owocowa 2 kcal.(tak na pudełku pisało to się stosuje)
Kanapka (tradycyjnie chleb, masło, żółty ser, ogórek pomidor) 182
Śliwki - 150
Zupa jakaś warzywna zupę idzie jako 200. Nie chce mi się dokładnie za każdym razem podliczać składników.
Placki z kalafiora ? 300 (nie mam zielonego pojęcia ile. Były cztery, małe, chude więc nie mogą mieć więcej)
Maliny 50
Marchew 27
Kanapka 182
Cola 4
Razem: 1239,12 ? mogłabym kombinować z tym plackiem żeby zejść. Ale trudno. Raz się napisało zostaje.
TWEETY6711
13 września 2013, 10:18Mogłabym poprosić o przepis na ten placek z kalafiora?
TWEETY6711
13 września 2013, 10:17Jestem pełna podziwu za tę umiejętność i zapał w liczeniu kalorii. Ja muszę stawiać na diety w których robić tego nie trzeba Pozdrowionka i wytrwałości życzę Bożena
agazuu
13 września 2013, 06:33podoba mi się. Ja też mam plan dnia. i plan posiłków. I nie kombinować. TO działa na mnie źle.