Ponieważ dobijam do 4000 odwiedzin postanowiłam dać wam wybór tego, w jakim stylu życzycie sobie czytać mój pamiętnik. Normalny już był • patrz niżej. Dzisiejszy mój dzień opisze z punktu widzenia Marudy Malkontenta. Jutro będzie może Marzena Romantyk, a pojutrze, kto to wie. Jak macie jakieś pomysły to się udzielajcie. Może zrealizuję
Dziś miałam później iść do pracy i co z tego budzik zadzwonił jak zwykle. Zapomniałam przestawić. No i oczywiście znów się nie wyspałam. Ale taki mój pech. Nic nigdy nie idzie dobrze. Jak już zadzwonił to wstałam. A jak stanęłam to oczywiście kolano zaczęło boleć. Musiało. A do tego jeszcze ta pogoda. Mgła i zero słońca. No bo po co. Zeszłam na dół na śniadanie. No i oczywiście jeszcze nie poszli po zakupy. Stary chleb musiałam jeść. I ten żółty ser taki, jakiś słony. Nie żebym marudziła, ale ... Przyszła chwila wyjścia do pracy. Znowu ktoś przełożył mi klucz. Dobrze pamiętam, że wieszałam go na swoim miejscu. Nie ma. Po 10 minutach poszukiwań znalazł się w kieszenie kurtki. Na pewno ktoś podrzuciła. Idę dość szybko, po drodze dwa razy musiałam zawiązywać buty. Rzeczy martwe też są przeciwko mnie. W biurze cała masa roboty. Tylko jedną kawę zdążyłam wypić. I bez przerwy ktoś czegoś chciał. Albo dzwonił, albo przychodził. Odkąd szef jest w szpitalu mam dwa razy więcej zajęć. Ale czy to ktoś doceni. Z papierami wędruję do szefa. Po drodze mam wstąpić do szkół z zawiadomieniami o turnieju. Po drodze, dobre sobie. Siedem szkół, a ja jak głupia od jednej do drugiej. Później szpital. Jeszcze kilka poprawek i mogę iść do domu.
Końcówki do odkurzacza oczywiście nie dostałam. Wszędzie mają tylko do zelmera, no ale moim zachciało się firmy i kupili filipsa. W domu znaleźli jakąś końcówkę, ale żeby zadzwonić i mnie poinformować to już nie. Ciężki jest los człowieka. W końcu odkurzyłam. O prawdziwym porządku to mowy być nie może. Jak zwykle nie mam czasu i tylko tak po łebkach.
Otwieram komputer i co widzę na vitalii nowe komentarze. Dużo, znów stracę mnóstwo czasu na odpisywanie. Taki już mój los.
Ćwiczyłam „kaloryferek”. Sensu w tym większego nie ma przecież wiadomo, że nie schudnę. Zresztą nawet jak to po co.
Nareszcie ten dzień mija. To kolejny który zbliża mnie do śmierci. I z czego tu się cieszyć i być zadowolonym. Nie żebym się skarżyła. Z pokorą znoszę swój los.
No dobra starczy. Ciężko to było, ale się starałam. Mam nadzieję, że docenicie. Trzymajcie się.
Dla Waszego dobra i dobra Waszych oczu nie zmieniam koloru ani kroju czcionki. Podobno ta jest najlepsza i najbezpieczniejsza. Miejcie taki prezencik ode mnie.
ilka86
23 listopada 2006, 22:07genialne.po prostu genialne...
aniulciab
23 listopada 2006, 17:39dzięki
wiollcia
23 listopada 2006, 17:34COS NA POCIESZENIE CI <img src="https://app.vitalia.pl/img45/7339/000kot21zr2.gif" border="0" alt="Image Hosted by ImageShack.us" />DAM ,MAM NADZIEJE ZE POMOZE
kwiat75
23 listopada 2006, 13:24Fajny tekst i dobry pomysł :) ale pana Malkontenta poprosze od czasu do czasu.
slabinka
23 listopada 2006, 12:09to jest to chociaż jedna wpadłaś na to co poprawiło by mój paskudny humorek pozdrawiam cię cieplutko papatki<img src="https://app.vitalia.pl/img84/8675/1up5.gif" border="0" alt="Image Hosted by ImageShack.us" />
ihtak
23 listopada 2006, 11:04No nie,znowu sie do mnie wpisalas i znow musze ci odpisac;) Rewelacyjna jestes i juz.Trzeba miec talent nawet do bycia malkontentem.Ja bym kiedys prosila o tekst jakis poetycki moze? Takim jezykiem literackim,ewentualnie takim jakim mowia w brazylijskich tasiemcach:) Juz jestem ciekawa kolejnych wpisow:) A kaloryferek cwicze,dzis juz 10 raz,choc i tak nie schudne... :)))
kryzys
23 listopada 2006, 09:58Jesteś super! Masz poczucie humoru. Jakbym Sapkowskiego czytała hahaha!
BeataJulia
23 listopada 2006, 09:57ale mnie ubawiłaś :-)))) Powiem Ci tylko tyle - niełatwo być malkonetentem, a jeszcze trudniej go udawać ;-) Ze zniecierpliwieniem czekam na kolejne wersje :-) Moje propozycje to: infantylna panienka czyli tzw słodka idiotka ;-) i wszystko wiedząca pani naj. Pozdrawiam serdecznie i życzę udanej zabawy - super się to czyta :-)
monia1602
23 listopada 2006, 08:28ciesze sie ze moj ananas Cie zainspirował.Zaczełam czytac twoj pamietnik.Dosc ciekawie przedstawiasz rzeczywistosc.Masz bardzo ciekawa osobowosc.Nie wiem skad pojawiło sie u ciebie pytanie po co masz chudnac.Jak to po co ?-DLA SIEBIE!!!!!!!!!!! zeby ta szara rzeczywistosc nabrała kolorow.Powodzonka PS do ananasa polecam zielona i czerwona herbate
kicica
23 listopada 2006, 07:54chyba wyskoczę oknem zamiast Ciebie albo nałykam się tabletek, albo poszukam jakiegoś mocengo sznurka... hihihihih dobre.... normaklnie przeobraziłąś się jak dr. Jekyl&Mr Hyde:D wolę chygba jednak optymistów ale od czasu do czasu może tak wpisik walnąć... bo aż się usmiechnęłam z tego depresyjnego tonu... bo paradoksalnie ale był zabawny:D całusy i nie daj się - czasem takie dni się zdarzają, że jak na złość - wszystko się dzieje nie tak
supermenka51
23 listopada 2006, 07:49Dziękuje z wpis-trzymam się :)-nie dam się.Kraj Nasz chodź go kocham uważam za nieprzyjazny do życia. Dziękuje za otuchę.