Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
ufffffff


    Jakoś udało mi się przeżyć ten dzień. Początkowo miałm ochotę zostać na tej kolędzie ale jak o 2 w nocy pojawiła się matka ledwo trzymając się pionu i zaraz z powrotem poszła i wróciła przed 6 a od samego rana wojna to już miałąm dość, i stwierdziłam niech siędzieje co chce ale ja wychodzę. 
    Spotkałam się z Kasią. Było miło i sympatycznie, choć może nie do końca, bo chciałam z nią pogadać ale jakoś nie mogłam. Tak naprawdę to już od tyg. zbierałam się, już nawet kilka razy próbowałąm do niej dzwonić ale zawsze jakoś brakło mi odwagi tak jak i dziś może gdybym więcej wypiła to wtedy puściłyby mi chamulce, ale z drugiej strony kto mnie do tego upoważnił żeby kogoś dręczyć swoimi problemami.