Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
trochę lepiej


    W sobotę miałam focha i nie ukrywałam tego, potem chciałąm się odezwać ale stwierdziłam, że to nie ma sensu aż we wtorek Kasia sama się odezwała - zadzwoniła, choć też się wachałam czy odebrać ale nie żałuję. Wczoraj ja zadzwoniłam i też chyba było miło choć tak naprawdę ta prozmowa miała wyglądać całkiem inaczej ale odpuściłam sobie bo po co znowu coś psuć i dobrze bo nakocu dała mi do zrozumienia że nie chce o tym już słuchać.
    A w pracy. Beznadzieja. Pracuję bo muszę, chodzę bo muszę ale nie mam z tego żadnej satysfakcji. Wszyscy mnie tam denerwują.Znowu mnnie zaczyna kręcić moja dawna pasja czyli cyferki.
     Jednak jak to sobie poukładać na spokojnie to nigdzie nie znajdę takiej drugiej pracy gdzie będę mogła pracować 24godz. w tygodniu za takie pieniądze, owszem znajdę za takie pieniądze ale w 40 godz. systemie pracy i to też nie będzie to co chcę.
W domu jakby wszystko pomału zaczynało znowu wracać do rówowagi, jest cisza i spokój, no ale tel wyłączam nadal bo nadal są te tel. od jej "znajomych".
    Jeszcze tydz. a dokładnie 2 dyżury, 2 pobudki i ferie, a te już mam zorganizowane będę pisać protokuł z rady  tak około  100 stron ręcznie!!!!!!! Super ale to dopiero okaże się w poniedziałek pierwcza część rady a druga w środę bosko dwa dni wyrwane z życia przez te posiadówki.