Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
ale działo się


I tak jak pszypuszczałam nie warto było się rozklejać  bo teraz wienia mnie obserwuje i każdy moje nadąsanie wyłapuje i chodzi za mną i się pyta co, czemu i dlaczego a właśnie tego chciałam uniknąć. w pracy nawt nie mogłam wyjść do kibla tyle się działo najpierw mnie zadziwiły że chciały pracować bo wszystkich tak parło na święta że trzeba było zrobić świąteczną gazetkę a potem zabrały dupy w troki i sobie poszły mi nic nie mówiąc a ja ich latałam i szukałam, jak się już znalazły to nie łaska było przyjść musiałam wołać ich każdą z osobna a jak już przychodziły to zbierały taki opiepsz jak nigdy - za dobra dla nich jestem - że reszta już bała się wjść i słuchała pod drzwiami, dobre w tym tyle że nie strzeliły focha a przeprosiły poprawka przeprocsiła jedna i dla złagodzenia mnie wzieły się do roboty że jak jeszcze odchodziłam to wszyscy szykowali się na film a one pracowały, choć ochelak dostał takiego kota że dleciał wszystkie okna w drzwiach.
no i zdziwił mnie tel od bogusia który żebym może przypadkiem ni zapomniała o czwartku zadzwonił do mnie i zaprosił do siebie na 18 i wygłąda na to że pojadę choć mam dyżór.
babcia zaierała dziś  od rana zyczenia, nawet jagódka przyszła bo myślała ze ja jestem chciała sie mnie wypytać to i owo a tu niespodzianka mnie nie było.
odezwałam się do kasi chciałam poprosić ją o spotkanioe w czwartek ale stchurzyłam.
odkąd zobaczyłam że zośka sobie załozyła gg prubowałam się do niej odezwać pisałam kilka razy ale bez odzewu aż tu dziś się odezwała, a dlaczego?  bo musi napisać jakąś pracę z cywila.
wiedziała do kogo się odezwać. jak wszyscy zresztą w takich momentach sobie o mnie jakimś dziwnym trafem przypominają. to mnie jszcze utwierdza w moich przekonaniach że przyjaźni i koleżeństwa nie ma. ot tak sobie nikt z nikim się nie kumpluje zawsze jest to coś.
matki nie ma.