Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
143 - 104.0


No kurczę, znowu to co dziesięć kilo temu. Wypatruję trójki. Właśnie dyszkę temu był ten magiczny próg 114 - nie mogłam się doczekać 113. Teraz czekam na 103.

Na jazdach było spoko, ale trudno mi jest skoordynować to wszystko co jest potrzebne do prowadzenia samochodu.

Jak mi bratowa dawała do prowadzenia samochód to mi właściwie nie gasł. A tutaj.. ech, to sprzęgło zupełnie inaczej pracuje :P W ogóle ledwie ogarniam ruszanie, dodawanie gazu i kierowanie. Jeszcze sobie nie wyobrażam, że można w ogóle patrzyć w trakcie w lusterka, a co dopiero jak będą znaki na drodze.. Łohoho.. 

W ogóle zepsułam sobie nogę :D A konkretnie to jak byłam na rozmowie kwalifikacyjnej we wtorek wzięłam buty, które mnie konkretnie obtarły a potem to obtarcie totalnie zaniedbałam, łaziłam, bolało, ale miałam to w dupie.. I wczoraj po jazdach zrobiło się jakby gorzej.. Wróciłam do domu, bąblostrup olbrzymi i spora opuchlizna, gorąca stopa, stan zapalny jak nic i to taki porządny. Tata mnie wziął do lekarza, mam tabletki przeciwzapalne i maść, no i dzisiaj wypoczywam, bo kiepsko u mnie z chodzeniem :P Kurczę! Zawsze jak mnie coś obcierało, czy bolało to słyszałam, że przesadzam i w ogóle.. Ludzie czasem z góry zakładali, że jak jestem gruba, to jestem leniwa, przesadzam i rozczulam się nad sobą - do tego stopnia, że sama w to uwierzyłam. No i nie posłuchałam swojego organizmu i łaziłam z bólem, to teraz mam za swoje. Więcej tego nie zrobię, jak coś boli to boli i trzeba to zagoić - o!

Mam nadzieję, że do poniedziałku będzie dobrze, bo nie chcę przerywać siłki na zbyt długo.

Wycieczka do Wro przełożona na za tydzień ;)