Z okazji Nowego Roku życzę wszystkim wytrwania w swych postanowieniach, motywacji i chęci do działania, a przede wszystkim tego, by podobać się samej sobie i dobrze czuć we własnym ciele :)
Niedzielę spędziłam praktycznie nic nie jedząc, choroba + ból zęba jest najcudowniejszą "dietą" z jaką miałam do czynienia, wtedy przynajmniej nie muszę powstrzymywać się od sięgnięcia po coś kalorycznego. Wczoraj, dwa jogurty, frytki (ale pieczone w piekarniku bez tłuszczu!) i chudziutka pierś z kurczaka w ziołach. Przepyszne. Dziś rano zważyłam się i... milutka niespodzianka, 56.4kg! Małymi kroczkami do celu :) Niestety, wracając dziś do domu, wpadliśmy z chłopakiem do Mac'a :( Wiem, że powinnam być bardziej zdecydowana i stanowczo zabraniać sobie takiego jedzenia, ale.. Myślę że 200 brzuszków będzie wystarczającą nauczką. Moim celem do niedzieli jest równe 56kg. (może być mniej, na pewno nie będę tym zawiedziona :D) UDA SIĘ!
Trzymajcie kciuki (;