Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
nie wiem jaki tytuł ............

Jest po 7 rano, Synuś wczoraj kupił ( poprzednie sprzedał bo za dużo paliło , to jest nba gaz) kolejne BMW.........kurde takiego wypasionego potwora serii 7. Mimowolnie staje się znawcą tych aut. Echhhhhhhhhhhhhhh.

Chciałam  zacząć dzień optymistycznie, tyle  że nie bardzo mogłam wstać z lózka. Wczoraj przejechałam 300 km  , z czego polowę jako kierowca i dzisiaj to musze odcierpieć.

Córka przyjeżdża jutro. Ja mam w domu bałagan. Nie zaczęte nawet rissotto , które obiecałam jej zrobić w dużych ilościach. No i muszę skończyć do południa stronę dla kolegi .

Niby koncówka , ale też czas zajmuje. O 15 mam być na rozmowie o pracę. A potem do szpitala , do Skarba.

Jak synek nie zdąży wrócić,  to będę musiała wyjść z psami i jechać jego nowym BMW , bo póki co to on mi zabrał moja renuwkę.

No i jak już doczołgam się ok 18 do domu to będę miała siłe tylko siąść na kompa a potem łazienka i do lóżka. 

No i jak tu tryskać optymizmem. Ja nawet nie będę miała czasu , żeby latać co 2 godziny do kuchni. I takie szaleństwo trwa od tygodnia.

A waga nawet nie drgnęła

Ma ktoś jakieś pomysły na ruszenie jej z miejsca . Bo mnie się skonczyły.

A właściwie nie , Mam jeszcze jeden.

Najtrudniejszy do realizacji. Bo jakości i ilości jedzenia pilnuję już poniekąd .......odruchowo.

Muszę zacząć ćwiczyć godzinę dziennnie.

Tak...................PRZYZNAJĘ się  ....................wstyd mi strasznie ....................ale ćwiczyłam sporadycznie . I najchętniej wirtualnie.

Masz rację GrubaHanko ..........................każdy kilogram w dół to mniej dolegliwości.

I teraz  będzie pesymistycznie .

Skąd wziąść siłę .............żeby mieć chęć ćwiczyć, żeby pokonać lenistwo.................żeby dać odpór wszystkim wymówkom , którymi tak łatwo się posługuję.

No i proszę. cały problem schudnięcia sprowadziłam do jednej rzeczy.

Pokonać lenia.

Proste................ale może nie możliwe do zrobienia.

I tu właśnie potrzebne jest wsparcie.

W wakacje był ze mną Sezamek. Ona wie , ile kosztowało ją wysiłku zmuszenie mnie do ćwiczeń.

Bo zawsze miałam wymówkę .Choćby taką , że cały dzień zajmuję się jazdami. Więc się ruszam.

A jednak głeboko wierzę, że to w większej części , właśnie te ćwiczenia spowodowały ,że schudłam do 134kg.

Jasne wiem..............jestem dorosła, sama decyduję.

To po jaką cholerę tworzy się te grupy wsparcia , jeśli każdy jest dorosły.

Teraz i tak nie poćwiczę bo nawet za bardzo nie moge sie ruszyć.

Maść i gorset trochę to wyluzują . A wieczorem choćby na leżąco , a zaliczę pół godziny.

 

 

 

 

 

 

  • beti110278

    beti110278

    11 marca 2010, 07:08

    wszystkie mamy ten sam problem... gdybyśmy uwielbiały ćwiczyć to pewnie byłybyśmy jak te chude śledzie co ciągle latają na fitnes... mi też ciężko się zmobilizować... ale musimy z tym walczyć niestety kochana... trzymam kciuki za nas obie, ja zaczynam od pierwszych półbrzuszków od dziś... a Ty?

  • grubaHanka

    grubaHanka

    10 marca 2010, 10:43

    troszke racji bylo w tych moich wywodach kochana. Leniuszek z ciebie. Jak dla mnie najlepsza motywacja jest to, ze chudne, czyli na poczatku dietkowo zrzucam kilka kilogramow, potem chce wiecej wiec zaczynam cwiczyc i trace wiecej. Juz ci mowilam TANCZ. Ja sobie wlaczam plyty z wesela mojego albo rodzenstwa, czasem do tego kieliszek wina (albo butelke) zalezy jaki nastroj i TANCZE. Teraz oczywiscie grzecznie winko odstawilam ale uwazam, ze jest ono po czekoladkach najlepszym przyjacielem kobiety. Risotto - UWIELBIAM. Mysle o tym daniu juz od kilku dni ale niestety, musze poczekac. Chcialo mi sie opychac swinstwami, frytkami, burgerami i czekolada caly rok to teraz musze odpokutowac za to :( Renault Clio - to bylo moje pierwsze auto, czerwone, ukochane. Teraz jezdzi nim brat i narzeka. Niewdzieczny. Powodzenia na rozmowie o prace. Bede trzymac kciuki! A czytalas moze ksiazke Ewy Dabrowskiej - Cialo i ducha ratowac zywieniem. Wiem, ze sa tez jej wyklady dostepne na DVD. Moja ciocia stosowala sie do zalecen i ustapily jej dolegliwosci kregoslupa. W gre wchodzi chyba glodowka co jakis czas ale nie jestem pewna. Moze to by ci pomoglo. Pozdrawiam

  • serithorn

    serithorn

    10 marca 2010, 08:37

    I tak tzrymać. Z tego co widzę (czytam) i tak więcej sie ruszasz ostatnio. Zaczij sobie od jakis małych ilości ruchu i co tydzień 10 min więcej. Ani się obejrzysz a będziesz trzaskać całą godzinę :) Wierzę ze Ci się uda :)

  • sezamek68

    sezamek68

    10 marca 2010, 08:19

    nie odkładaj na wieczór bo wieczorem będziesz tysiąckroć bardziej zmęczona! rano zawsze wydaje nam się ,że plan obmyślony jest niezły a z upływem czasu szlag to trafia bo pokonuje nas najzwyczajniejsze zmęczenie i zużycie materiału! Nie planuj godziny na wieczór tylko mykaj dziesięciominutówki w KAŻDEJ wolnej chwili!