Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Styl życia...............Zeszyt

Nie jest najgorzej . Zapas do końca wagi zwiekszył sie do 3 , 4 kg.

Czyli ważę 146,6 kg. Poleciało w dół ..............troszeczkę.

A ja przez te parę dni na samym dole - zrozumiałam jedno. To nie może być odchudzanie .

W życiu. napewno nie .

Bo nawet jesli schudnę , walcząc o to z całych sił, to wyrzeczenia , które musze uczynic ,są tak męczące , że tracę samą siebie. Przestaję być miła , nawet dla siebie.

A przecież nie chodzi o to by wychodować jakąś wredną harpię , tylko , żeby schudnąc i zachować Siebie w całośći ...........psychicznie .

więc to musi być styl życia a nie walka.

 Do tej pory walczyłam o pozbycie sie każdego kilograma. Walczyłam sama przeciw sobie. i co mam z tego.

Figę z makiem. Wróciłam do tej wagi  co była , a nawet przytyłam. Ważłam jeszcze dwa dni temu najwięcej w swoim życiu .

Schlałam się . i jak miałam kaca ,  to jak u "pomysłowego Dobromira " -  olśnienie.

I nawet już wiem  jak to zrobić. Wszystkie rozrzucone informacje poukładały mi sie grzecznie .

Załozyłam ZESZYT. Duży . ładny , bardzo gruby , ze ślicznym kotkiem na okładce. To rodzaj pamiętnika.

Jedyne co muszę to pamiętać ,żebym , zanim coś zjem , otworzyła zeszyt i przez chwile pomyśłała. To jedyny warunek .

siadam rano w kuchni i otwieram zeszyt. A tam pisze. ..............Pamiętaj,że świeży sok naczczo nie powoduje zgagi. ....................wpisłam to wieczorem. Więc zamiast rzucac się na żarcie jak spokojnie wyciągam marchew , seler, jabłko i robie sok..............dla siebie i Skarba. Potem porządek , parę rutynowych czynności i sniadanie. Ale wcześniej otwieram zeszyt. i pisze co będę jadła, I tylko tyle sobie robie. Jak mi się chce jeść, to ide do kuchni ,śiadam otwieram zeszyt i najpierw sie zastanawiam co czuję, i pisze to w zeszycie. Wczuwam sie w siebie ,ćzy to głód naprawdę ,  czy tylko pędza mnie w stronę lodówki ........nałóg żarcia.

 Tak jak było z papierosami. I jak się przez 2 dni okazało , takie spokojne przemyśłenie kończy sie na piciu wody albo ziółek  , . Bo jak napiszę  na papierze , że właściwie wcale nie jestem głodna , tylko chcę zajeść niechęć do jakieś pracy , co to mam ja wykonać, to po prostu nie jem. a prace........................hm ..................czasem wykonuję.

Tym sposobem udaje mi się zapanować .................narazie .............nad  niekontrolowanymi - do tej pory  - atakimi wilczego głodu .   Wygląda na to ,że ja po prostu nie chciałam nad nimi panować . 

Ostatnio czytałam , że , żeby pozbyć sie jakiegos niechcianego nawyku trzeba konsekwentnie z nim walczyć przez 21 dni. i w zasadzie ma sie spokój.

Ale na zaszczepienie jakiegoś nowego potrzeba aż 2 do 3 miesięcy.

Ale myślę , że tyle wytrzymam.

3 miesiące to i bardzo dużo i bardzo mało.

Narazie pozbywam sie tych szybko nabytych kilogramów.

W myśł zasady ...............szybko przyszło , szybko pójdzie, powinnam  pozbyć sie tego 4 kilogramowego balastu za tydzień.

A potem to już skończą się żarty a zacznie sie uczenie mojego opornego organizmu, nowego sposobu życia.

Wiosna, słońce, żyć sie chce ................powinno sie udać

 

  • salatkaowocowa

    salatkaowocowa

    4 kwietnia 2010, 03:38

    Aha i trzymam kciuki za Ciebie. Kiedyś ważyłam dużo więcej (112kg) ale uporałam się z tym. Wytrwałości i dużo samozaparcia. Ja obecnie już kilka lat jestem na 1000 kcal i już pewnie tak zostanie...

  • salatkaowocowa

    salatkaowocowa

    4 kwietnia 2010, 03:36

    Ty to masz szczęście. Moja mama ostatnio mi funduje taką głodówkę, że nie śpię po nocach i mi niedobrze. Dzisiaj na śniadanie dostałam pół jabłka, na kolację też a na obiad brokuły z serem feta... A jak idę do lodówki coś zjeść to się patrzy tak dziwnie i zawsze dziwnym trafem znajduje się szybko w kuchni... Na szczęście już z Nią nie mieszkam, tylko z partnerem, bo chyba bym padła ale czasami muszę przyjść w odwiedziny i nawet kilka dni przenocować...

  • Margo35

    Margo35

    24 marca 2010, 20:33

    teraz czekamy na następny czyli na odpowiednie posiłki-takie z glową przygotowywane.powolutku idziemy do przodu.wierzę że wszystko się uda i będzie pięknie.Pozdrawiam-jak bym chciała żeby moja mama miała taki zapał do odchudzania.

  • SEREMKA

    SEREMKA

    23 marca 2010, 20:24

    WIERZĘ W CIEBIE,BARDZIEJ NIŻ W SIEBIE...

  • Asior71

    Asior71

    23 marca 2010, 19:22

    Taką Cię lubię!!!Pełną optymizmu!!!Uda się nam!!

  • iwo57

    iwo57

    23 marca 2010, 11:17

    starasz sie ratowac innych to i uratujesz siebie ,wiem siebie ratuje sie na koncu .Ja tez sie w pewnym momencie zpomnialam ,ze jestem ,ze zyje ...wazniejsi byli inni .Ja z zarciem to daje sobie rade ....nie kochana dosc sie napaslas ,ale ten ruch ,te obawy ,ten brak odwagi ,zeby przeciwstawic sie sobie (ze nie pekne ,ze serce i nogi mnie poniosa) .Samo wychodzenie z domu to juz tragedia ,ile ja sie napoce przy ubieraniu ,ile ja sie z soba nagadam ,ile sie naprzekonuje ,namotywuje ,narzucam ciuchami(bo nie pasuja ) ,naprzeklinam i w koncu wychodze ....zadyszana ,wkurzona ,pogubiona i czasami zryczana . Ja tez sie obawiam ,ze to co sie obecnie dzieje ..to nie ja ...dom rozwalony ,a tu swieta za pasem ...ja nie mam sily ,zeby doprowadzic go do porzadku ...mnie nie ma . Dobra ,cel masz ...ja tez --zaczac nowe zycie i sie zaprogramowac na twardym dysku . Pomyslnosci i pozdrowienia ---mysle o Tobie i wierze !

  • serithorn

    serithorn

    23 marca 2010, 11:04

    życzę powodzenia i gorąco dopinguję :) Z zajadaniem roboty mam to samo, zwłaszcza jak chodzi o sprzątanie brrrrr