Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
wolność wyboru.............

Ktoś mi wczoraj powiedział ,że to co robię to mój wybór, że mam wolność wyboru, podejmowania decyzji.
A ja twierdzę ,że nie mam , że ta wolność wyboru to........... mit,
Może tu herezje mówię , ale ja tak uważam.
Bo przecież każda nasza decyzja jest czymś zdeterminowana, ograniczona, a im więcej życia za nami , tym wieksze są te ograniczenia.
Można powiedzieć  .........to działaj impulsywnie.
Rzuć się z głową do przodu. Ale to zawsze mogę,  tylko czy to dowodzi tej wolności wyboru , czy raczej tego ,że miotam sie w nakreślonych przez życie ramach jak w klatce.
Nawet mój własny organizm mnie ogranicza,
No bo przecież wybrałam odchudzanie , podjęłam decyzję , chcę schudnąć , może nie robię jeszcze wszystkiego co trzeba, ale już organizm mówi ......a figa z makiem
 ty mi zabierasz, to ja wszyściutko sobię upcham po kątach na zaś. i jaki efekt.
Żaden,............... bo nie chudnę.
Czyli nie mam wolności wyboru. Żeby schudnąć muszę jakiś podstęp wymyśleć i sama siebie oszukać.
No i co.
To samo z paleniem. jak tylko podjmę decyzje , że nie pale to natychmiast mam głupawkę i nie myślę . automat we mnie każe sięgać po paierosy, jeden za drugim.
Ale jak tak sobie piszę to mi się nasuwa oczywisty wniosek.
Najwyraźniej każdej akcji odpowiada reakcja ( fizyka - podstawówka hihihihi)
czyli może jednak to jest sposób,
No tak ale jak zacznę palić 80 dziennie,  to nie przestanę. a jak zaczne żreć bez opamietania to tak spuchnę ,że jak się położę to mnie dźwigiem będą musieli ruszać z łóżka
Kurde i tak źle i tak niedobrze.
A może jednak mam wolną wolę
. No dobra mam ...........ale czy silną , na tyle by samą siebie połamać na kawałki i od nowa poukładać jak powinno być.
No dobra , na poczatku tych zapisow powiedziałam ,że się nie poddam. No to może na tym ta wolnośc wyboru polega ,że jak się podejmie decyzję , to bez wzgledu na wszystko,  nie poddajemy się.
Dobra , to jeszcze raz . Od nowa.
Nie poddam się za żadne skarby świata. schudnę i rzucę palenie.I żadna reakcja mojega własnego organizmu mnie nie przekona ,że nie warto tak się męczyć.
Howk , jak mówią starozytni indnianie

 

  • agema4

    agema4

    24 lutego 2009, 17:18

    ...

  • agema4

    agema4

    24 lutego 2009, 17:15

    Chcieć to módz...nie. Działaj jeżeli chcesz się pozbyć sadełka. Może moja poprzedniczka ma rację i powinnaś zasięgnąć porady lekarza a najlepiej dietetyka. A od lekarza rodzinnego wziąć skierowanie na badania na insulinooporność i przebadać się. Ja chcę schudnąć i wiem, że muszę zmienić sposób żywienia w swoim życiu i to na zawsze, niestety. Ja dobijając do 100 kilogramów i przypadkiem zobaczywszy się na zdjęciach dostałam szoku i zpaliło się czerwone światełko prosto w moje slepia. Wiem, że robię to robię tylko dla siebie. Bez przymusu i obowiązku. Chcę żyć norlmalnie bez zadyszki, bolą mnie stawy biodrowe i złe badania, które w większości są sktutkiem mojej otyłości. Walczmy bo warto. Pozdrawiam. Laura.

  • AgatkaO

    AgatkaO

    22 lutego 2009, 21:50

    Jasne, że musisz się zaprzeć, ale sama nie dasz rady przy takiej otyłości (wiem, bo sama mam )idź do lekarza, może potrzebne Ci jakieś wspomaganie lekowe na początek? Napady głodu są u nas ooookropne, bo tak działa nadmiar a potem niedobór insuliny. Niestety nasz tłuszcz też wydziela insulinę i stąd to błędne koło. Ja w chwili kryzysu mam zelixe pod ręką, a i persen forte też w torebce:)) Pozdrawiam i trzymam kciuki.

  • Hejho

    Hejho

    22 lutego 2009, 11:00

    trzymam kciuki...