Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Matko jedyna !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Tyle się nadziało , że nie wiem  od czego zacząć.

Pewnie najlepiej od początku. Więc na czym to ja skonczyłam, acha na porządkach.

Dobra . Wydawało mi się,  ciężkiej idiotce , że jak ciężko popracuję,  to o jedzeniu nie muszę myśleć - znaczy nie muszę stale się kontrolować, bo taka harówa to sama w sobie zniweluje nadwyżki kalorii.

Figa z makiem.

Jeszcze byłam  na tyle rozsądna , i rzutem na taśmę  większośc żarcia  wywiozłam do dzieci , żeby miały święta , ale to była jedyna rozsądna rzecz , którą zrobiłam przez te parę dni.

No a finał był taki , że kiedy tak z głupia frant  stanęłam na wagę ...........wczoraj ok 14 i mało nie dostałam zawału.

Stanęłam na tej wadze , bo mi biodro zaczęlo wysiadać i cóś tak mi się ciężko oddychało. Gdzieś tam na granicy kłamstwa i prawdy belątało mi się w mózgu podejrzenie , że waga mego cielska poszła do góry  no i stanęłam , a tu ....................147, 6 kg.

Matko jedyna.

Najpierw załamka.

Poryczałam się , ale potem siadałam i zaczęłam spisywać co zeżarłam.

Kurde te wszystkie bigosiki  - niby mało tłuste , ale na 3 kg kapusty i 1,5 łopatki i żeberek , wrąbałam 40 dkg słoninyrozsmażonej , żeby postne nie było .........tak mi zostało z tradycji rodzinnych - wschodnia kuchnia  się kłania , a jak miotałam się w szale gotowania to mi sie rozum ewidentnie wyłączył .

Sałatka z 2 słoikami majonezu , żeby suchy nie był bo synuś suchego nie lubi, 

 Ciasta tortowe, czekoladki dmuchane, orzechy z miodem, karpik panierowany , a jak by tego było mało córeczka ukochana wręczyła dwa karpiska wędzone , co to jej szef , mający stawy , dla siebie i przyjaciół uwędził ......no palce lizać , tłuszczyk aż kapie.

No a do tego , chlebuś , chałeczki , wędlinka różnista.

No i grzybowa z makaronem , doprawiona tłustą wiejską śmietaną ............sama doprawiałam.

No to jak miałam to spalić. Inna sprawa, że dzisiaj już ważę 145. 6  kg..................2 kg w dół , a to znaczy , że w wiekszości to musiała być wczoraj woda, ale i tak włos mi sie zjeżył na głowie.. No i tak prawdę powiedziawszy to dalej nie mam się czym chwalić , bo to i tak ciągle 2 kg więcej niż przed Świętami..

Siedziałm wczoraj do wieczora i myślałam , i od tego myślenia aż  2 razy złapałam sie na tym ,że właśnie kończę kromkę z karpikiem wędzonym, Bo gdzieś mi przemknęło ,że szkoda ,żeby się zmarnowało. Ale o nadmiarze kalorii , to informację moje ego przyblokowało

Kurde jaka szkoda ------------koty zeżrą.

No i siedziałam i przegladałam notatki  i od dzisiaj muszę przede wszystkim kontrolować sama siebie co jest i łatwe i trudne.

łatwe , bo jak sobie daje radę z niepaleniem to i z jedzeniem dam.

Trudne ......bo nawyk jedzenia jest niestety konieczny do życia i nie ma co się okłamywać jest to w związku z tym najtrudniejsze uzależnienie do zwalczenia.

JAk sie rzuca papierochy lub alkohol to sie rzuca i szlus. a tu trzeba jeść

A jak się jest jeszcze kompulsywnym żarłokiem , co to całe życie , ze strachu przed życiem ...........żarł, to dopiero olbrzymi problem do pokonania.

Ale myśłę , że dam radę. Te dwa dni , po raz kolejny mi pokazały , jak może wyglądać moje życie. Jak koszmar ........ból i brak oddechu.

Bo o tym , że wcześniej czy poźniej wyląduję na wózku , to wiem , ..........ale mogę poźniej.  

Ustaliłam sobie naczelne przesłanie dla samej siebie ............jem , żeby żyć .........dobrze.

Koniec , żadnej alternatywy dla mojej podstępnej podświadomości.

Nie ma nastpnego kawłaka tego hasełka  , ..................a nie żyję po to by jeść .................

Nie , nie , nie ...................Jem tylko tyle , żeby organizm prawidłowo funkcjonował i chudnął.

Wszystko co potrzebne to wiem. Wystarczyło przejrzeć notatki , a tam jak wół stoi.

1.  JAk jesteś głodna to wypij szklankę wody

2. Pomyśł co chcesz zjeść i spokojnie to przygotuj

3. Zrób plan posiłków na każdy dzień

4. Każdy dzień jest tu i teraz , więc go pilnuj. Nie myśl o tym co będzie jutro. Walczy sie z chorobą otyłości codzinnie i każdy upilnowany dzień to wygrana bitwa 

No i jak widać , mądra to ja jestem niesłychanie , ale jak dotąd to z tego niewiele wynikało.

Łatwo jest dżwigać cudzy ciężar , bo się ma  zakodowane ,że zawsze można go zostawić i odejść, Bo to nie nasza , tak do końca , sprawa.

Nie można walczyć sama z sobą . No bo kto wygra.

Ale można powalczyć o lepsze warunki życia , dla samej siebie . I to już inna sprawa, bo jest cel walki.

A jak mamy cel to można zaprogramować swoją pod świadomość.

No , to by było na tyle.

Dzisiaj rano wykonałam wszystko jak tu napisane. i tylko muszę wytrzymać.

PS. Zapomniałam o najważniejszym . Kompulsywnego obżarstwa , nie można tak samo  jak alkoholizmu czy narkomanii , całkowicie wyleczyć...........nigdy. Można tylko to zablokować i nie pozwolić już nigdy sobą zawładnąć.

 

 

  • aasiulaa

    aasiulaa

    27 grudnia 2009, 19:32

    No waga 50kg przy moim wzroscie jest ok :) Szczególnie że mój typ budowy jest okropny. Wystający brzuchol i wielkie uda... A chciała bym sie wcisnąc w swoje ciuchy z przed roku, bo tak przytyłam w tym roku .... W zeszłym ważyłam 49... Nie chce juz stac przed lustrem i patrzyc gdzie co mi wystaje i patrzyc na swoja wielka pupe. No i właśnie fajny cytat " nie żyje po to by jeść"

  • Mellaniee

    Mellaniee

    27 grudnia 2009, 19:19

    Heheh ;) ja tez myslałam,że skoro cięzko pracuje i żyje w biegu to mój organizm nie odnotuje trzech bułek spozytych od 9.00 do 12.00 i dużego jogurtu a potem w domu pajdy chleba i kiełbasy. Niestety natury nie da sie oszukac;) nie ma co płakac, musimy wyciągac naukę na przyszłość...i nie idzmy tą drogą:)

  • aasiulaa

    aasiulaa

    27 grudnia 2009, 14:50

    Ja nie proponuje Ci diety 1000 kcl tylko 1800kcl bo waga nie moze ci spadać w tempie 3kg tyg bo potem twoja skóra nie zdąży zwiodczec i zostanie obwisła. No a ze po 10 dniach jest zastój to czym sie przejmować? Trzeba jeść dalej tak jak sie jadło przez te 10 dni az waga ruszy. Bedziesz miała mniejszy żołądek i stopniowo będziesz obniżać wage;) Tak nam przynajmniej babka od Promocji zdrowia gadala...

  • iloczynek

    iloczynek

    27 grudnia 2009, 11:53

    Opcyjko, jestes cudowna a Twój wpis przekopiuje sobie do swojego pamietnika, wypisz wymaluj iloczynek :))) na szczescie , jesteśmy tego wszystkeigo świadome i wierze ,że potrfimy powiedzieć STOP .....pozdrawiam cieplutko :))

  • Opcja

    Opcja

    27 grudnia 2009, 09:59

    Wcale się nie obrażam i nie wkurzam. Powiem , że nie pomyślałam w ten sposob , że pisząs to wszystko w ten sposób , daje sobie przyzwolenie na to wszystko co przezywam , i zawsze mam wytłumaczenie. Taaaaaaaaaaaaa To może być to. Jeden z podstawowych powodów tych ciągłych klęsk. Spróbuje tak jak ty mówisz. :))

  • basia1234.zabrze

    basia1234.zabrze

    27 grudnia 2009, 09:43

    Jesteś kimś Wyjątkowym. Nie zapomnij.... o tym. To Twoje dobre Serce i miłość do bliźniego powoduje, że na twarzy drugiego człowieka, uśmiech się maluje....

  • mirabilis1

    mirabilis1

    27 grudnia 2009, 09:24

    Nie obraź sie, ale trochę sobie szukasz usprawiedliwienia. Że najtrudniejszy z nałogów, bo papierosy można rzucic, gorzały nie tykac etc. Tak samo sobie tłumaczyłam. Kiedy w nocy biegłam do sklepu po czekoladki, kiedy nie mogłam się doczekac aż rodzice wyjdą z domu i wreszcie usmażę sobie naleśniki. Dużo tłustych, ociekających naleśników. Kiedy po obiedzie leciałam do kuchni z nieobecnym zupełnie sygnałem z mózgu, że "przecież jestem najedzona". I zawsze tłumaczyłam sobie, wręcz żałowałam, że pokarało mnie takim właśnie nałogiem. Bo wolałabym byc alkoholiczką, bo alkohol nie jest do życia niezbędny. Pisząc sobie, że to najtrudniejsze, najgorsze itp. dajesz sobie przyzwolenie na to, że się nie uda. Bo to przecież takie wyjątkowe świństwo. Nie będę pisała więcej, nie chcę Cię wkurzac, denerwowac. Zwłaszcza, że Ty przecież to wszystko wiesz. Ale przecież do cholery musi Ci się udac, Tylko trzeba dni poszatkowac na minuty i każdą nienażartą traktowac w kategorii zwycięstwa. Trzymam kciuki.

  • aasiulaa

    aasiulaa

    27 grudnia 2009, 09:23

    Tak sobie czytam twój wpis. 146 kg ;/ To juz jest choroba a nie nadmiar tłuszczyku. Musisz schudnąć tu nie chodzi o twój wygląd ale o życie! Udaj się do dietetyka, lub spróbuj jeść mniej. Teraz twoje pewne zużycie kcl dzienne wynosi 3000kcl! To jest bardzo dużo! Wystarczy że będziesz jadła jak narazie 1800kcl i to jest bardzo dużo ( jak dla mnie ). Ale spróbuj poeksperymentować z ważywami, chudym mięsem, ciemnym pieczywem a zobaczysz że też takie posiłki mogą być smaczne :)) powodzonka