No właśnie.;) w tym tygodniu moja dieta to była masakra.... pozwoliłam sobie na bardzo dużo, trochę słodyczy, białe bułeczki, pierożki... a co ja nie mogę.? nic mi się nie stanie.. No i kochane, fakt nic mi się nie stało, pomijając fakt, że nie zleciał mi nawet gram z wagi... na szczęście nawet gram nie przybył, ciągle ćwiczyłam i normalnie tak jak jedzenie do tej pory, zdrowo, a reszta to było ekstra. nagroda, za moją ciężką pracę. No i nagrodziłam się, jestem tydzień do tyłu.. eh.. czy żałuję.. nie wiem czy można to nazwać poczuciem winy, ale głupio mi przed samą sobą, bo odpuściłam. Ale z drugiej strony wychodzę z założenia, że przecież w jakimś konkretnym czasie nie muszę zrzucić tych kilogramów, tydzień mnie nie zbawi, bo przecież nie rzucam wszystkiego w kąt, nie przestaję.. nie siadam przed tv z paczką chipsów i colą, nie wciągam pizzy na obiad, śniadanie i kolację... po prostu pozwoliłam zaspokoić sobie swoje potrzeby i tak naprawdę przez ten tydzień odpocząć... bo ciągłe mówienie nie, nie, tego też nie, znowu nie... jest męczące. I wracam od jutra na dobrą drogę... Do powrotu do Polski zostało jeszcze 4 tygodnie, szkoda je zmarnować w taki sposób- tym bardziej, że święta idą i to po świętach strach bd na wagę stanąć.:D nom, więc jakoś to będzie i dam na pewno radę.;))
blekitnykocyk
23 listopada 2014, 19:52dobrze że się nie poddajesz. ;) po powrocie do domu wszystkich ich zaskoczysz więc warto. ;p
ostatniaproba21
23 listopada 2014, 20:32no nie nie poddam się.. już nie mogę.;) wiem, że będę miała i mam chwilę słabości, ale idę do przodu, nie cofam się.;)