Byłam wczoraj u kolegi na ognisku, niezła ekipa, 3 dziewczyny, 7 facetów. Było wesoło. W domku gospodarczym pograliśmy w ping-ponga do 2 nad ranem, przez pół godziny zagaszaliśmy ognisko, bo wydawało nam się, że coś się żarzy zanim wpadliśmy na pomysł, że gorące drewno w zetknięciu z zimną wodą po prostu syczy, gadaliśmy przez godzinę w domu i w rezultacie zasnęłam przed 5 rano otulona 2 kocami na rozkładanym narożniku w salonie. Obok spała moja przyjaciółka.
Przyjechałam do domu i musiałam wziąć prysznic. Nie wiem, jak udało się ludziom w pociągu nie zwracać uwagi na to, że śmierdzę dymem z ogniska. Mnie wystarczyło zostać samej w pokoju i usiąść przed komputerem, żeby poczuć jaki zapach mają moje włosy i uciec czym prędzej do łazienki.
Al ognisko było bardzo udane. Upiekłam sobie kiełbaski drobiowe i wypiłam 2 litry coli zero w ciągu całej nocy (musiałam jej bronić jak lwica, bo w pewnym momencie skończyła im się popitka do wódki, a nikomu nie chciało się iść do domu po kolejną).