Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
PONIEDZIAŁEK W PRACY-TO LUBIĘ :)


Mój stosunek do poniedzialków pewnie nie odbiega od ogółu , trudno mi rano wstać i znacznie wolniej się rozkręcam.Tak też było dzisiaj. Do porannej jogi mocno namawiałam oporne ciałko, zrobiłam połowę tego co zwykle ale... Lepsze 5minut ruchu niż "0".

Wpracy od rana zlecenie jedno za drugim, ustalanie terminów, listy, listeczki ...et cetera. Nie ma jednak tego złego...rzucona w wir pracy zapomniałam o jedzeniu i tylko przypominajki w komórce mowiły mi, że czas wrzucić coś na ruszt. Schody kiedyś zmora ,teraz są moja trasą treningową i już się nie gniewam, że są stare i niewygodne.

Wyłamałam się tylko z diety .Na obiad miały być pieczarki na maśle i zupa ogórkowa, jednak troche zmeczona jestem i miałam gotowy krupnik dla rodzinki, więc bez wyrzutów sumienia zjadłam tależ zupy. Na naleśniki z serem patrzałam bez żalu, zupka wystarczyła.

Jak sobie poskładam aktywność fizyczną to też nieźle: joga, energiczny marsz rano 10min, marsz po pracy 40 minut , to juz mi wyszło ok 400 kcal . Wieczorem wybieram się z synem na basen to jeszcze trochę dorzucę. Wprawdzie mam opory przed włożeniem kostiumu ale boli mnie kręgosłup więc połączę spalanie kcal z ćwiczeniami rechabilitacyjnymi.

  • asafi

    asafi

    16 maja 2011, 18:13

    Ja ja Was wszystkie podziwiam za ten ruch...jestem takim leniem że nawet świadomość szybszego zrzucenia kg nie jest w stanie mnie przekonać do ćwiczeń...