Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
NO W KOŃCU


Znalazłam czas na wpis chociaż to chora pora bo jest godzina 00.44.
Zaczyna się szkoła i wiadomo ,zespoły samokształceniowe, spotkania metodyczne i różne szkolenia. Nie powiem , nawet mam niezłego kopa i jakoś sprawnie przebrnęłam przez aktualizacje programów i temu podobnych Został mi jeszcze do poprawy program zajęć tanecznych, bo ten poprzedni trochę mi nie leży.
Po setce nawet śladu w mięśniach a to chyba dlatego,że za namową starych wyjadaczy nie zrobiłam przerwy w ćwiczonkach.
Wczesnym rankiem nadal joga, a po pracy kije albo rower.Dzisiaj przejechałam 30km w czasie 1h15'.
Na razie nie mam czasu na ćwiczenia siłowe , potrzebuje 2-3 tygodni żeby złapać nowy rytm i pogodzić pracę, domowe obowiązki i aktywność fizyczną.

Dietkowo prrraaaawie grzecznie,po rowerze pożarłam całkiem sporego batonika. Nie mam wyrzutów , dużo się ruszam i spalam i o to własnie chodzi...i o to chodzi...