Nie mam powodów do radości .Waga stoi emocje opadły i już się tak bardzo nie chce jak się chciało.Pokusy wyłażą z katów, szafek i lodówki.
Jeśli do tej pory brakowało mi np.krówek, tak teraz ciągnie do wszystkiego, nawet do jedzenia za którym nie przepadam.
Małż mówi,że narzuciłam za duże tempo i powoli nie wyrabiam.
Niestety dla mnie , ma rację. Wysoko postawiłam poprzeczkę, zaczynam odczuwać zmęczenie psychiczne i wpadam w emocjonalnego doła.
Wyprowadzają mnie z równowagi drobnostki, wybucham i obrażam się .
Nie mogę zwalić wszystkiego na @ ,bo właśnie się skończyła.
Rano w czasie śniadanie tak się poryczałam,że zanosiłam się płaczem jak dziecko.Poszłam do siebie tylko się uspokoić a spałam 3h.
Rozmawiałam z małżem łatwo nie było, bo z zasady zawsze "staję okoniem", na szczęście mój mąż to bardzo mądry i cierpliwy partner. Układam w głowie plan minimum na nadchodzące dni, dłuższy dystans mnie przeraża.
karioka97
15 kwietnia 2013, 06:52ja wczoraj wpadłam w panikę, za chwilę 1 maj a ja bujam się, bo nie mogę nawet porządnie zacząć. :) ale optymizm mam więc do roboty , kiedyś spadnie :)
roogirl
14 kwietnia 2013, 23:09Dzięki za komentarz. Też myślałam o jodze.
rozanaa
14 kwietnia 2013, 21:01kto jak kto ale Ty powodów do radości to masz mnóstwo, a świadczą o tym Twoje zdjęcia. Słabsze nastroje i grzeszki nam się zdarzają, ale po to są te potknięcia żeby się podnieść i iść dalej. Jestem pewna że świetnie sobie z tym poradzisz, pozdrawiam :)
Hexanka
14 kwietnia 2013, 20:12sa gorsze momenty ale przeciez potem sa te lepsze - 3mam kciuki
MiLadyyy
14 kwietnia 2013, 19:42Oj ja też dzisiaj całkowicie popłynęłam, tak mi się strasznie słodkiego chciało, że szok. Zaczęliśmy dzisiaj sezon grillowy i też przegięłam. Nie martw się, ja też tak czasem mam, zbiera mi się na beczenie cały dzień później ktoś coś zrobi i poryczę się jak bóbr. Odpocznij, jedź gdzies na cały dzień, albo wygoń wszystkich z domu i nic nie rób :) zregenerujesz się!
mojeSerduszko
14 kwietnia 2013, 17:49Moze po prostu potrzebne nam słonce, wiosna, kwiaty. Bo widze, ze wiele osob tak ma wlasnie... a juz nie wspomne o braku checi do niektorych rzeczy...:) Tak wiec, glowa do gory i do przodu, bo skoro KIEDYS sie udalo, to teraz tym bardziej!.
lemoniadka
14 kwietnia 2013, 17:35Będzie dobrze !!! :)
domino71
14 kwietnia 2013, 17:30mam to samo, więc w sobotę i niedzielę pozwoliłam sobie na pewne odstępstwa, zjadłam kawałek ciasta, zjadłam kilka plasterków żółtego sera i łyżkę majonezu (nie na raz oczywiście), jest mi dobrze, zjadłam wszystko to czego mi brakowało :)
ewakatarzyna
14 kwietnia 2013, 17:15Zrób sobie 2-3 dni bez diety, jedz na co masz ochotę. Ja tak zrobiłam, na całe dwa tygodnie i teraz mam znowu pełno powera.
SandyCastle
14 kwietnia 2013, 17:10mysle ze ustalasz z gory ze dieta to cos zlego i cos przez co trzeba przebrnac, a tak byc nie powinno. zamiast narzucac sobie tempo i stawiac wysoko poprzeczke jak mowisz sproboj myslec o tym jak o zmianie trybu zycia, ciesz sie z tego ze jesz zdrowo a nie opychasz sie byle czym, jesli masz ochote jesc to jedz ale niech to bedzie cos dobrego dla twojego organizmu. Ja jak mam moment kryzysu jem maly jogurt naturalny z platkami migdalow albo jem swieza marchewke i odrazu mam lepszy humor :) zycze ci duzo wytrwalosci
hanka1817
14 kwietnia 2013, 17:00Powodzenia . !