Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
wreszcie !


Ruszyło sie na wadze. Dziś rano po siku i mhm ... pól kilo mniej. Super! jak do poniedziałku wyjdzie kilo mniej to znaczy, że chudnę kilogram tygodniowo, czyli najbardziej prawidłowo z prawidłowych sposobów. Po tygodniu co prawda trudno mówić o chudnięciu, ale najważniejsze jest wyznaczyć prawidłowy trend. Dietę ustalam sobie sama. Korzystam z kalkulatora Vitaliusz. Staram zjadać 1000 kcal. Czasem wyjdzie mi 980 czasem 1100. Ale jem co lubię i unikam tego co denerwowało mnie przy diecie narzuconej z zewnątrz. Komponuję posiłki z tego co mam w lodówce. Nie jest łatwo odżywiać się racjonalnie gdy sie mieszka jedynie z psem i kotem. Szczególnie, gdy nie chce sie wyrzycać nadmiaru jedzenia. Często bywało tak, że dojadałam, żeby sie nie zmarnowało. Odchudzanie zaczyna sie w sklepie :-)). 

Dziś było mi szczególnie trudno, bo miałam zjazd na moich studiach. Cały dzień w ławce. Najtrudniej, gdy inni idą do KFC pod Kopernikiem, a ja nie, bo mi dieta nie pozwala na pikantne skrzydełka (które uwielbiam). Zrobiłam sobie rano dokładnie wyliczone kalorycznie kanapeczki, dodałam dwie mandarynki, butelkę wody i jakoś mi się udało przeżyć do 16. W domu już czekał przygotowany wcześniej bezmięsny, cebulowo-cukiniowo-pomidorowy sos do spaghetti z odrobiną parmezanu. Wystarczyło ugotować pełnozirnisty makaron (40 g). Jestem najedzona, choć przed chwilą z łakomstwa zjadłam oko 20 g suszonej maracui. Idę spać. jutro też mam studia. Ze też zachcuiało mi sie na starość podnosić kwalifikacje :-))))