Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
netto czy brutto


Bardzo ciężko mi zachować odstepy czasowe między posiłkami. Teraz wiem, że moim największym problelem jest to, że lubię, aby mi się buzia nie zamykała. Gaduła jestem, to prawda, ale i pojadacz. Przejdę koło patery z owocami i cap, chwyce jedną mandarynkę... Szykuję jedzenie dla psa, sama też skubnę sobie coś z lodówki. A nie daj Boże jak kupie psu kaszaneczki. Wtedy jemy następująco: plasterek - Rolka, plasterek - paniRolki. Teraz oczywiście nie, teraz jestem na diecie. I od samego rana myślę tylko o jedzeniu. Co będzie, ile bedzie i jak to przyrządzę, gdzie zjem i co robić, aby zjadać powoli. 

Sprawdzam ile czego, ważę wszystko na maleńkiej wadze. Dziś na obiad kurczak w sosie cytrynowym. Sto gram mięska z ud kurczęcych. Obrałam ugotowane uprzednio dwa udka. Połozyłam mięsko na wadze. Za dużo o 20 gram. Bez żalu dzielę się z Roladą. Jeszcze sosik, jeszcze suróweczka i już przekładam na talerz. Dużo - myślę - w porzadku jest ta dieta! zjadam, poppijam herbatką i nagle do głowy wpada mi mysl... Moze to sto gram to miało być surowe mięso? Kurczę, pewnie tak, bo najadłam sie jak przed dietą ... i co mam teraz zrobić ? zwrócić ? Nie, bo wpadnę w bulimię!

Ale z poczycia winy zaczynam wpadac w czerna rozpacz i depresję. Co robić ?

Wiem, że mały chlebek marcepanowy ukoiłby mój żal. Nie! dzis jeszcze nie zrezygnuję, poczekam może uda zrzucić te kilogramy mimo wpadek co jakis czas ?

body { background: #FFF; }