Dlatego teraz już będzie krótko i węzłowato. Dziś zobaczyłam 60,6 na wadze!!!
I myślę, że zawdzięczam to moim marszom. Dzisiaj się dobrze czułam więc urządziłam sobie godzinny maraton! A co! A później jeździłam godzinę na łyżwach jeszcze
dzisiaj zjadłam dużo słodkiego, ale przed @ większośc z nas tak ma :)
śniadanie: omlecik, kawa z mlekiem 230 kcal
obiad: fasolka biała gotowana, smażona pierś z pieczarkami, surówka z dipem z butli 300 kcal
podwieczorek: naleśnik z dżemem mojej mamy, jabłko, 200ml zsiadłego mleka 350 kcal
kolacja: serek light, sałatka z olejem 250 kcal
suma: 1130 kcal
Czyli zostało mi jeszcze 3 razy tyle do zrzucenia, w stosunku do tego co już zgubiłam. I wiecie co? Myślę, że dam radę.
Lena_
12 lutego 2014, 18:32Brawo super,że waga spada ;) oby tak dalej
martiszonn
12 lutego 2014, 09:47Menu smaczne :D. urozmaicone to się ceni :D. Ćwiczenia pięknie wykonane :). A czy dasz radę w to nie wątpię !! :)
Ecambiado
12 lutego 2014, 00:50WZtka na szczęście dawno skonsumowana przez rodziców :D...ale pojawiły się inne przeszkody i jutrzejszy dzień może wyjść daleko poza normę :P / Gratuluje spadku - piękna waga :D Sukces masz w kieszeni (spodni rozmiaru S) ;)
Rufna
11 lutego 2014, 22:36Ładna dieta :) I ćwiczenia zresztą też. Chętnie bym pojeździła na łyżwach, tylko nigdy nie mam kiedy :)