To już 18 lat jak wydarzył się najgorszy dzień w moim życiu. 13.01.1993r. (hip hip hura moje 9 urodziny) możnaby pomyślec że dla dziecka to szczęśliwy dzień ale nia dla takiego który wraca ze szkoły i widzi babcie i ciocie i tatusia i się cieszy że tyle osób pamieta o jego urodzinach. A scenariusz był inny .Zamiast życzeń i prezentów ukochany Tatuś bierze mnie na kolana i mowi zamiast wszystkło tego pyta sieiego najlepszego padają słowa twoja Mamusia nie żyje . Mało tego pyta się czy chcę ją zobaczyc bo leży jeszcze w kuchni ( kto zadaje takie pytanie dziecku który bardzo bał sie zmarłych). Wolałam nie isc jej zobaczyc tylko zachowac ja w pamięci taką jaka była - zawsze uśmiechnięta miła uczynna wszyscy ja bardzo kochali. Z perspektywy czasu żałuję że nie poszłam choc ostatni raz na nią spojrzec i dotknąc. Mineło już tyle lat a ja pamiętam ten dzień jak by to było wczoraj a czas wcale nie leczy ran.
belferzyca
13 stycznia 2011, 15:02nie leczy, czasem pozwala się z nimi oswoić, czego Tobie życzę...
Ewelalala
13 stycznia 2011, 14:50Przytulam Cię mocno. I mimo wszystko wszystkiego najpiękniejszego w życiu.
Orzeszek1985
13 stycznia 2011, 14:49ah i zycze Ci wszystkiego najlepszego, duzo zdrowia, szczescia spelnienia marzen i osiagniecia celu nie tylko wagowego ale i zyciowego! :)
Orzeszek1985
13 stycznia 2011, 14:48wspolczuje Ci, te slowa zostaja do konca zycia.... ;(
OpuncjaWBluszczu.
13 stycznia 2011, 14:40Mi nie dali isc po smierci mojej mamy ( miesiac i kilka dni prezed moja komunia ) do kostnicy bym ją zobaczyła, w ogóle przypadkowo dowiedziałam się o jej smierci, chwile wczesniej bylam oklamana ze żyje a ja jednak przeczuwałam że coś sie stało... do dzis nie wybaczyłam tej osobie, która mnie okłamała w tak ważnej sprawie :(