Mądre słowa, Mistrzu. I jakie prawdziwe.
Kończy się rok 2016, a ja siedzę i myślę nad tym, co udało mi się pozytywnego zrobić przez te 12 miesięcy. Okazuje się, że niewiele - przynajmniej w sprawie diety. Zmarnowałam ten czas, i to tak konkretnie.
Ale dość tego. Za mniej niż trzy godziny oddzielę ten fatalny okres grubą:)))) kreską od tego, co nadchodzi.
Rok 2017 będzie rokiem, w którym spełnię swoje postanowienia. Zawalczę o "lepszą wersję siebie" (eh, jak ja nie lubię tego wałkowanego wszędzie wyrażenia ). Ogarnę się i zacznę żyć szczęśliwiej.
I mówię to na poważnie. Motywacja jest. Co złe, idzie w zapomnienie.
1 stycznia - początek czegoś nowego. Czegoś dobrego.
Nie wiem, jak wy, ale ja lubię liczyć od pierwszego.
Zmęczona porażkami i zaczynaniem od nowa, postanawiam skończyć się poddawać.
fitnessmania
29 marca 2017, 18:02A mi się udało zrzucić 6kg, było ciężko, ale udało się, jest coś co może i tobie pomóc, wpisz sobie w google - co na problemy z nadwagą xxally radzi