Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ah ta szyja.. #2


Dziś wyjątkowo nadaje z telefonu, ale bardzo prawdopodobne że to będzie sposób z którego najczęściej będę korzystać, bo nie muszę szukać ładowarki, klawiatura się nie zacina, a telefon wiadomo, zawsze pod ręką. Lubiłam formę pisania z laptopa, miałam takie uczucie wyniosłości sytuacji i wyjątkowego klimatu, ale ciężko by było codziennie ten czas na korzystanie z laptopa znaleźć (który swoją drogą też powoli odmawia współpracy)

Dziś jestem z siebie bardzo zadowolona. Plan zrealizowany w 100%. Jedyny minus i być może coś co mnie odetnie na następnych kilka dni od roweru to to, że odezwał się mój stary przyjaciel - ból kręgosłupa i odcinka szyjnego. W trakcie jazdy poczułam że mrowi mi twarz z lewej strony, no a potem złapał mnie giga skurcz w prawym ramieniu/okolicy szyi. Jest ciężko. Nie mogę tego w żaden sposób rozluźnić. Mam nadzieję że nie będzie konieczności wizyty u fizjo i że samo puści. 

Nie jest to dla mnie żadna nowość, jakiś czas temu chodziłam do fizjo i ortopedy i właśnie wtedy się okazało że mam dyskopatię. Miałam długa przerwę od tego, właściwie to odkąd schudłam, ale teraz znowu się odezwało.

Z takich niezwiązanych z dietą rzeczy prawie cały dzień spędziliśmy na zewnątrz. Wreszcie kończymy domek na ogrodzie który będzie służył jako "graciarnia". Aktualnie na ogrodzie jest dramatyczny syf, mam nadzieję że to już zwiastun jego rychłego końca. 

Podsumowanie dnia: 

100% dieta 

60 min roweru, obciążenie na poziomie 3. Ponad 20km w tempie 20-23 km/h 

Wczoraj także udało się przejechać godzinę.

Dzień drugi zaliczony!