Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień ważenia #6


Waga na dziś: 94.35 czyli -0,6kg

Dzieje się proszę państwa! Pierwszy tydzień, a raczej pierwsze 6 dni za mną. Idzie dobrze, jestem pełna nadziei. Powoli ale do celu. Przewidywania są takie że 25.07 tj za pół roku będę ważyć 79.4 i szczerze? Abstrakcja. Jestem ciekawa czy tym razem wytrwam dłużej niż 3 miesiące na diecie. Póki co ustawiam sobie małe cele, czyli dążę do tego żeby zejść poniżej 90. Chyba padnę ze szczęścia jeśli zobaczę 89.9 na wadze. Dzieli mnie od tego 4.4kg - to będzie kolejny wielki sukces, dokładnie tak jak wtedy gdy zeszłam poniżej 100.

Tym razem to nie tylko dieta, ale też ruch. Jest inaczej. Trzymając się ściśle diety udało mi się, czy uda się i tym razem, z trochę większym luzem ale też ruchem się uda? Zobaczymy.

Na przyszły tydzień mam już dietę 1900kcal. Trochę chyba przesadziłam z tymi kaloriami, wydaje mi się że 1800 to jednak był lepszy pomysł. Niby tylko 200 więcej niż aktualnie ale jednak mogę dzięki temu sobie pozwolić na dodatkową pierdółkę czy gryza czegoś bez wyrzutów sumienia. Jednak mąż ma pierwszą zmianę i planuje chodzić z Młodą po niego codziennie, tj. robić 6km + jeszcze dojeżdżać sobie dodatkowe 30min na rowerze  w domu. 

Bark już dużo lepiej. Codziennie ćwiczę szyje. Ale za to plecy z prawej strony w odcinku lędźwiowym padają. Dziś dotknęłam bolącego miejsca i poczułam jak coś mi tam dosłownie przeskakuje. 

Podsumowanie dnia:

Rower stacjonarny 15,16km - 43minuty. Obciążenie nadal 3.

Dieta - ponadprogramowa kanapka z serkiem, bo STRASZNIE miałam na ten serek ochotę.