Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dwa tygodnie później #14


Dziś mija dokładnie dwa tygodnie od mojego wielkiego powrotu. Waga na dziś: 94,0 czyli w dwa tygodnie wynik -0,9kg

Czy to dobrze? Dobrze. Czy to tyle ile kiedyś robiłam w tydzień? Tak. Czy jest mi z tym źle? Nie.

Myślałam że będę czuć większe rozczarowanie uzyskując gorsze wyniki, ale o dziwo nie jest tak. Trochę mnie to gniecie, bo nie rozumiem jak to możliwe skoro w dwa tygodnie zrobiłam 161km na rowerze stacjonarnym i jeszcze spacerowałam, ale mam nadzieję że to się przełoży na wygląd i na cm. Czy to te pączki? No nie sądzę. Skończył mi się też okres, więc na wadze powinno być w tym tygodniu dużo mniej niż 0,3 no ale. Trudno. Czuję się lepiej, mam też wrażenie że brzuszek znów się zmienia, ale może tylko mi się tak zdaje bo chcę to widzieć. 

Przyszły dziś też stroje na "siłkę" w których zamierzam jeździć na rowerze i ewentualnie spacerować w lecie. Stanik za mały, zbyt optymistycznie do tego podeszłam, czarne legginsy niby okej ale jednak rozmiar większe byłyby wygodniejsze. Różowe w tym samym rozmiarze za to IDEALNE. Ale jednak nie wyglądają tak dobrze, bo podkreślają fałdki, odcinają majtki na brzuchu itd. Ale są wygodne i o to właśnie w nich miało chodzić.

Z fajnych rzeczy - mąż się zlitował i spełnił moją kolejną zachciankę czyli pojemnik na torta/placka itd. Był w kaufie za 2.99e! Poszedł sam, kupił mi śliczny różowy 🤪 Tak, wiem.. Ja lubiące różowe rzeczy - kiedyś nie do pomyślenia.

Dziś pięknie uczciłam te dwa tygodnie. Ale to możecie zobaczyć w podsumowaniu poniżej:

Rower stacjonarny: 60minut, 466kcal i 20,44km

Spacer: 6,3km bo zanim poszłam do męża, poszłam z Młodą w zupełnie inną stronę odebrać stroje do ćwiczeń do paczkomatu.

Wrzucam poobcinane zdjęcia  gaci i biustonosza sportowego, a co mi tam. Czas pokazać trochę tego mojego tłuszczyku żeby kiedyś było lepsze porównanie!