Waga na dziś: 93,3
Wpadam dzisiaj do was z garstką decyzji i przemyśleń. Pewnie nie będę miała czasu później się rozpisywać, ale akurat mam chwilę wolnego więc oto jestem.
Po pierwsze akceptuje moje obsesyjne ważenie się codziennie i będę to tutaj notować. Mierzyć się będę raz w tygodniu w dniu oficjalnego ważenia i będę wrzucać też tutaj wyniki. Wracam też do robienia sobie zdjęć. Dzisiaj pierwsze zrobione. Jak prawdziwy master photoshopa, zrobiłam sobie kolaż żeby porównać 3 zdjęcia które mam. Pierwsze było z samego początku odchudzania a ostatnie z dzisiaj. Środkowe nie jestem pewna, ale gdzieś po około miesiącu odchudzania chyba. Następne zrobię sobie za miesiąc.
Po drugie wprowadzam system 5 dni ćwiczeń i 2 dni odpoczynku. W środy będzie dzień wolny, bo ważenie w czwartek wtedy najprawdopodobniej wyjdzie lepiej. Nie chcę zejść poniżej 45minut rowerku, ale jak będzie gorszy dzień to nie będę się katować za 15minut mniej.
Po trzecie, muszę ogarnąć swoje ciągłe zmęczenie i zacząć walczyć ze sobą. Mam takie energetyczne zrywy, że budzę się i mam po prostu motywację do tego żeby nagle wysprzątać cały dom czy pogotować na kilka dni. Aż żyć się chce. Bardzo żałuje że nie czuję się tak codziennie..
Po czwarte, zaczęłam to pisać o 9, w międzyczasie robiłam kilka innych rzeczy i zapomniałam co chciałam wam przekazać 🤪
Ogólnie to dziś po pracy męża jedziemy na zakupy. Spożywcze, ale porozglądamy się też za bucikami do przedszkola, lunchboxem.. I w sumie nie wiem za czym jeszcze, bo nadal nie mieliśmy spotkania w szkole, więc nie dopytałam się jeszcze o wszystko. Emocje z dnia na dzień są coraz większe.
Melduję też, że jeśli borykacie się z problemem w postaci latających gówien koło kwiatków i nie tylko (tzw. ziemiórki) to nicienie chyba działają. Przynajmniej z tego co widzę, jakoś mniej ich się zrobiło. Z racji tego, że w moim domu to już była prawdziwa plaga, to nadal jestem w stanie je gdzieś zobaczyć, ale już nie w takich zatrważających ilościach. Oczywiście żółte lepy też są w obiegu cały czas. W temacie kwiatków, Fikus chyba uratowany. Zgubił już w cholerę liści, ale proces umierania chyba został zatrzymany, bo po tym jak odpadł ostatni liść żaden nie zrobił się jeszcze żółty (a wcześniej jak zleciał jeden, to następny już był jasnożółty).
Myślimy też o tym jak ściągnąć Młodego na wakacje do nas. Pojawiły się tanie bilety na wizzairze, także jest szansa, wszystko jeszcze zależy od tego co powiedzą rodzice. Plan jest taki, żeby przyleciał z mamą, mama po tygodniu lub dwóch wróci, a brat wróci z nami jak będziemy jechać na wakacje.
Podsumowanie dnia wleci wieczorem.
mineralna1969
23 lutego 2024, 20:25Ja też się ważę prawie codziennie no chyba że sobie zapomnę 😁. Nic na to nie poradzę ale wolę wiedzieć na czym stoję, pozdrawiam!
Perverse
24 lutego 2024, 11:42Czuje dokładnie tak samo, mimo że wszyscy mówią o tym żeby tego nie robić 😄 Dobrze wiedzieć że nie tylko ja tak mam! Również pozdrawiam!