Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
METR!!! #29


Waga na dziś: BRAK bo brakło mi odwagi aby sprawdzić 🤪

A brak odwagi dlatego, że wczoraj bardzo późno zjadłam kolacje i czułam się napchana jak świnka. (o dziwo był to obiad z diety!) Mogło mieć to związek z cynamonką którą opędzlowałam półtorej godziny wcześniej  w ikei, ale już byłam taaaaka głodna i wymęczona, a Młoda uznała że jednak woli loda, więc przepadłam. Wrociliśmy do domu koło 22, ale generalnie jestem mega zadowolona z zakupów. 

Udało nam się znaleźć idealny plecak dla mojego małego przedszkolaka! A nawet 2! Problem tylko  w tym, że nie umiem w takich sytuacjach wybrać i mój przesiąknięty tęczą mózg podpowiada aby tej Małej istocie dać wszystko, nawet jeśli niekoniecznie tego potrzebuje. No i wzieliśmy dwa. Jednak jestem pewna że wielokrotnie jeszcze się przydadzą, choćby na wakacjach czy na różnych naszych podróżach, także udam że to wcale nie było głupie.

Chyba z 5 wpisów poświęciłam gadaniu o syfie na ogrodzie, więc pragnę ogłosić wam wszem i wobec że to oficjalnie KONIEC. Dziś nasze prace zostały zakończone a na ogrodzie zostało to, co miało tam stać: meble ogrodowe, piaskownica i domek. Nareszcie jest czysto! Mogę zamknąć ten rozdział, przynajmniej do pewnego momentu - czyli aż zaczniemy robić zadaszenie na taras.

Jednak najważniejszym wydarzeniem tego dnia jest to, że kupiliśmy bilety dla mojego brata i mamy. Przyjeżdżają już w czerwcu! Po tygodniu mama wraca, a brat zostaje z nami na miesiąc lub dwa, o ile wytrzyma. Już z mężem planujemy co będziemy robić, gdzie młodego zabierzemy i w ogóle. Jagoda też będzie miała okazję nacieszyć się towarzystwem, chociaż będzie chodziła do przedszkola codziennie, więc to akurat będzie miała już zapewnione. 


Mega produktywny dzień za nami. Jestem z nas dumna. Mąż też się dziś napracował. Z czystym sumieniem możemy wrócić do szpachlowania ścian i ogarniania pokoi. Jutro pewnie sprzątanie, może coś skubniemy w temacie ścian. No zobaczymy. W każdym razie cel na ten tydzień został osiągnięty, przynajmniej w kwestii roboty - z wagą gorzej. 

Mimo tego że waga nie odzwierciedla moich starań i wysiłków na rowerze, to mam wrażenie że ciuchy za to oddają. Bluza jakoś luźniej mi się dziś zapinała, koszulka jakoś inaczej leży.. Bacznie się obserwuje. Wcześniej też to robiłam, ale teraz jest jakoś inaczej. Nie wiem czy sama sobie to wmawiam i widzę to co chciałabym zobaczyć, czy naprawdę dzieje się coś dobrego. Boję się cieszyć, nie będę ukrywać. Dużo zawodów w swoim życiu już przeszłam, ale ta próba odchudzania jest dla mnie wyjątkowo ważna, bo świadoma. Nadal uważam że jestem gruba i moje ciało jest okropne, ale.. No właśnie. Jest jakieś ale. 


Wczoraj podsumowanie dnia nie wjechało, bo do nocy byliśmy na zakupach, a co za tym idzie, była wymuszona przerwa od roweru. Dziś jednak się poprawiłam i oto podsumowanie dzisiejszego dnia.

A, no i prawie zpomniałam. Udało mi się dorwać metr. A raczej mężowi, bo to jego wysłałam do blokkera. Jutro wjeżdżają pomiary!

Podsumowanie dnia: 

Rower 438kcal, 62minuty, 19km