Znów 72? Super. Po tygodniu ucztowania spodziewałam się jakieś 3 kg więcej. Napisała do mnie Pani Dietetyk bardzo miłe słowa otuchy, że to się zdarza, żebym się nie zrażała itd. Zdarza się? Tia.. Widać nadszedł czas by wyznać czarno na białym: lubię zjeść i szkoda, że to takie niezdrowe. Dawno temu, a zwłaszcza po przestudiowaniu dra Goulda "Shrink yourself" czyli "Skurcz się" wszystko się uprościło. Blog doktora od "zajadania emocji" roi się od nieszczęśników, którzy po wyjedzeniu wszystkiego w domu, łącznie z zeszłorocznym cukierkiem halloweenowym swojej pociechy, o północy pędzą do supermarketu (to jeszcze przede mną) po nową dostawę. W ich zachowaniu i swoim widzę jakiś wspólny wzór: człowiek konsumuje sobie spokojnie 5 zdrowych posiłków dziennie, bez podjadania, aż tu nagle, pah! Coś przeskakuje w tej bidnej głowinie i się zaczyna: ucztowanie do północy, cały dzień i dłużej, nabieranie kolejnych kilogramów, poczucie winy, rozczarowanie kolejnym brakiem sukcesu, dłuższa chwila przerwy i znowu to samo. Słowem: koszmar.Dlatego warto chyba zidentyfikować moment, przyczynę, która wyzwala cały ten łańcuch zachowań. Gould mówi, że nawet u tego samego człowieka są one różne: pojawia się sytuacja, zdarzenie, nuda, czy też osoba, która nie musi robić nic szczególnego, wystarczy spojrzenie, gest i? się zaczyna. U mnie zazwyczaj jest to sytuacja, a konkretnie słowo "dieta" i kolejne próby jej wdrażania. I tak było w zeszłym tygodniu. Zupełnie jakby ktoś w środku mnie robił wszystko, żeby mi się nie udało: to ssanie w żołądku po dopiero, co zjedzonym śniadanku, to odwracanie uwagi od sięgania po kolejną porcję orzechów ("Zjadłam całą paczkę? Możliwe, ale byłam taka zajęta."). To naiwne usprawiedliwianie nadprogramowych kromek ("Tylko spróbuję, bo taki świeżutki') itd. Itp. Gould nazywa to zjawisko "wewnętrzny sabotażysta". Nie lubię tej nazwy i na pewno nie mam kogoś takiego "u siebie". Wiem co mam i stąd mój prosty plan zaradczy. Przypomniało mi się teraz ulubione powiedzenie pesymistów: jeśli chcesz rozśmieszyć Boga powiedz mu o swoich planach, to też przerabiałam, ale o tem potem.
PANDZIZAURA
16 lipca 2011, 15:08Chyba każda z nas tego doswiadczyła,doświadcza... grunt to zagłuszyć sabotażystę bo wygonić na stałe to się chyba nie da.Za dużo w nas samych strachu...o nasze dzieci,rodziny ,o życie. Dletego ciagle walczymy z naszym własnym zbirem.