Poranki nie należą do łatwych. Drugi semestr pierwszej klasy mojego syna jest na rano. Lepiej niż na drugą zmianę, ale wiąże się to z nowym harmonogramem dnia. Budzenie dzieciaków to koszmar, Bartek chce jeszcze odpocząć a Oliwia śpi jak suseł słodko pochrapując. No i jeszcze ten śnieg, który dziś spadł dodając mi dodatkowy obowiązek w postaci odśnieżania autka. Poranna kawa nie jest już chwilą relaksu, w tym czasie trzeba przygotować mleko, śniadanie dla młodego, ubrania no i trzeba towarzystwo z łóżek powyganiać. Sama też lubię ten sen nad samym ranem, więc doskonale rozumiem ten bunt.
Dziś rano na wadze zmiana. Na razie nic się nie chwale, bo ważenie w piątek. Wczoraj poćwiczyłam callanetics:), tak, tak...i ćwiczenia wykonywałam z uśmiechem...wystarczy popatrzeć na te stroje i fryzury:) Poza tym ćwiczyłam to jakieś 20 lat temu i miałam super efekty, z tą różnicą że wtedy po prostu zależało mi na wymodelowaniu ciała, a nie na gubieniu nadwagi. Było miło...bez skakania, z lekkimi zakwasami po Chodakowskiej, spokojne ćwiczenia. Na dziś jeszcze pomysłu nie mam. Dam Wam znać jutro:)
ps. Ulepcie dziś bałwana:) jak macie z czego :)