Weekend był całkiem miły... przynajmniej doi wieczoru...
Mąż mnie zabrał do kina na Planetę Singli - Film bardzo mi się podobał, choć były też momenty że łezki mi poleciały.... ale ja chyba taka beksa po ciążach się stałam.
Dieta była w miarę zachowana, jedyna odskocznia to nachosy z sosem serowym zjedzone w kinie... pychota i mam do nich słabość... no ale nie jadłam ich już z 5 lat albo i więcej, tak więc wliczam to w bilans kosztów i brnę do przodu...
Potem miało być jeszcze piękniej ale niestety.... wyszło jak zawsze... mąż mi ciśnienie podniósł... Przyszła moja mama a ten zamiast pogadać to uwalił w się salonie na drzemkę... Wyglądało to tak, przynajmniej z mojego punktu widzenia jakby mu jej obecność przeszkadzała... No to potem mu to powiedziała, a on na to że to my poszłyśmy do kuchni... Jak zwykle odwrócił kota ogonem, bo owszem poszłam z mamą do kuchni, bo skoro się uwalił i spał (albo udawał że spi) to co będziemy mu przeszkadzać potem usłyszę.... a zresztą wołałam go kilka razy (chyba 3) żeby do nas dołączył.... No ale nie! Pan mąż był tak zmęczony wypadem do kina że bidulek nie miał sił albo i ochoty do nas dołączyć....
Szkoda że nie jest empatyczny, bo za to że mama siedziała z chłopcami w czasie jak my byliśmy w kinie i za to że zawsze można liczyć na jej pomoc to można chyba choć trochę się zachować??? Albo ja nie rozumiem facetów... Oni nie widzą w tym problemu, a mnie jest po prostu przykro, bo to moja mama - i kocham ją najbardziej w świecie.
A potem jeszcze oczekiwałam męskiej decyzji w jednym temacie. Chciałam pogadać jak robimy itd. No ale mój mąż milczał jak zaklęty... A ja lubię podejmować decyzje i wiedzieć na czym stoję... Tak więc gula mi w gardle urosła taka że miałam ochotę.... Nie lepiej nie powiem co miałam ochotę zrobić mężowi, więc dla bezpieczeństwa zamilkłam i poszłam kąpać chłopców... noo bo przecież to mój obowiązek.... A potem usypianie synków a że usnąć nie chcieli to się zeszło do 22... i potem nie wiem czy ja usnęłam pierwsza czy oni...
No to wylałam sobie całą gorycz i już mi trochę lepiej...
Udanego poniedziałku
angelisia69
15 lutego 2016, 13:59ja nie przepadam za takimi filmami a tym bardziej za nachosami :P Wspolczuje akcji z mezem :/ najgorsze sa sytuacje wlasnie,kiedy mamy do wyboru stawac po stronie najblizszych(albo maz albo rodzic) bo nie wiadomo co wtedy poczac :/
Piegotka
15 lutego 2016, 15:44Oj tak to jest trudny wybór...
Maroli
15 lutego 2016, 12:41Ja też wyłam na Planecie Singli... ba, ja nawet na Pitbulu chlipałam trochę więc baby chyba tak mają ;) No cóż, z chłopami to jak z dziećmi, trzeba dawać proste i krótkie polecenia i egzekwować wszystko! A że w codziennym życiu bywa to bardzo irytujące to chyba trzeba przywyknąć i się uodpornić bo szkoda nerwów ;)
Piegotka
15 lutego 2016, 13:29Chyba tak trzeba zrobić☺ przynajmniej na jakiś czas.
Barbie_girl
15 lutego 2016, 12:29Kochana ja to bym dala takiemu mezowi do sluchu .... i obiadu mu nie dawaj przez tydzien :P:P twoj weekendowy grzech malutki nie to co moj ;( trzymaj sie glowa do gory :*
Piegotka
15 lutego 2016, 12:32Oj tak czasem chyba przydałaby się ostra reprymenda☺