Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Proza życia codziennego


Dni lecą jak szalone... zamieniają się w tygodnie a te w miesiące... Trzeba jak najlepiej wykorzystywać czas, który mamy tu i teraz bo nie da się go cofnąć i odzyskać...

U mnie tydzień zakręcony... miało być według ustalonego rytmu a wyszło jak zawsze tj. inaczej... Młody starszy się rozchorował... jeszcze w poniedziałek był w przedszkolu i we wtorek też, odebrałam jak zawsze i było ok. Po czym po południu kolega położył się spać... U niego to jest pierwszy objaw choroby. Wieczorem była już temperatura, więc dziś nie poszedł do przedszkola...(Martwi mnie to bardzo bo znowu będziemy przechodzić bunt że nie chce do przedszkola, a tak zaczynało powolutku być lepiej, ech... I pewnie ominie go znowu coś fajnego, tydzień pochodził do przedszkola i znowu chory jest(szloch))

 I tak siedzieliśmy cały dzień sami w domu.... przy dwóch marudach, bo młodszemu udzielił się kiepski nastrój brata nie zrobiłam nic ambitnego w domu a nawet się ponudziłam i co??? I mam wrażenie że zmarnowałam dzień... Nie umiem chyba odpoczywać już:PP Gdzie te czasy że człowiek mógł przeleżeć cały dzień z książką w ręku i nie miał wyrzutów sumienia że czegoś nie zrobił???

Jutro za to szykuje się bardziej pracowity dzień. Może nie z takich jak lubię no ale co zrobić siła wyższa:?

Na 8.30 mamy wizytę u Pani doktor - mam nadzieję, że to nic poważnego i dostaniemy coś co mu szybko pomoże. Poproszę też by poleciła mi coś na poprawę odporności, bo ja się psychicznie wykończę jak on tak ciągle będzie chorował.

Jak będzie się Starszy Młody dobrze czuł to od razu podjedziemy do biedronki i zrobimy zakupy, przy okazji zaliczymy zapewne aptekę. Z Młodszym zostanie mi mama więc nie będę się musiała gimnastykować z obojgiem i na pewno będzie to duży komfort dla mojego kręgosłupa. 

Potem szybki powrót do domu, obiad, ogarnięcie chaty i pieca i nie planuję nic więcej bo nie wiem jakie samopoczucie będzie jutro u nas panować, więc nie chcę się nastrajać a potem złościć że coś nie zrobione....

Choć właśnie spisałam sobie listę rzeczy najpotrzebniejszych do zrobienia, listę zakupów itd. 

Lubię to robić jak chłopaki już śpią, wtedy mam ciszę i spokój i mogę pomyśleć.8)

Taki mój mały komfort psychiczny, który staram się wykorzystywać jak tylko mogę...

Przez to przedszkole rozjechał się mój plan co do godzin jedzenia, ale jak już go sobie odbudowałam i ogarnęłam to me dziecko znowu zachorowało i znowu muszę wszystko ogarniać... Plan mam taki że dostarczam sobie posiłki co 3 godziny i tego się trzymam... W zależności od tego o której wstaję i jem sniadanie to potem są uzależnione kolejne posiłki... A może powinnam trzymać się raz wytyczonego planu?? Zazwyczaj jadałam śniadanie o 7 ale dziś jak nie trzeba było odwozić do przedszkola to śniadanie było o 9:? Ważne że było w miarę zdrowo i bez podjadania8)

No to się rozpisałam... A teraz idę nacieszyć się tą ciszą w domu i zmierzyć temperaturę chorowitkowi mojemu.

Spokojnej nocki

  • angelisia69

    angelisia69

    6 października 2016, 06:20

    u mnie gdyby nie bylo "synowej choroby" to wtedy byloby niezgodnie z planem :P ech.. te nasze dzieciaki,chorowitki biedne :( Fajnie miec swoj plan/rutyne i jak jest mozliwosc utrzymania tego.Ale wiadomo czasem cos nastapi i trza to zmienic.No nic zdrowka dla was i energii!!

    • Piegotka

      Piegotka

      6 października 2016, 14:31

      Dziękujemy i wzajemnie ☺

  • orchidea24

    orchidea24

    5 października 2016, 22:02

    To pierwszy rok w przedszkolu?

    • Piegotka

      Piegotka

      6 października 2016, 14:32

      Tak w tym roku pierwszy raz do przedszkola poszedł bo chciałam by w zerówce był już trochę obyty.

    • orchidea24

      orchidea24

      6 października 2016, 18:32

      U nas pierwszy rok w przedszkolu = 2razy szpital i choroba średnio 2-3tygodnie. Trzeba przeżyć..