Wczorajszy dzień był magicznie męczący.
Obiecałam sobie, że codziennie będę zamieszczać wpis o postępach i prawie by to się udało gdyby nie fakt, że usnęłam przy laptopie :)
A więc jak moje wysiłki...
Nie idą na marne :) Wczorajszy dzień mogę uznać za pierwszy szczebelek zwycięstwa w drabinie do sukcesu. Z doświadczenia wiem, że im wyżej tym trudniej, bo czyha wiele pokus. W połowie drogi zaczynają się pojawiać myśli: "A co tam jak zjem kilka cukierków to dupy mi nie urwie". NIC BARDZIEJ MYLNEGO! Urywa, bo od jednego cukierka robi się tydzień diety obrotowej. I w ten sposób zamiast zmierzać na przód spadam na niższe szczebelki drabiny.
Po ponownym stanięciu na nogi coraz częściej zdaję sobie sprawę, że obżarstwo jest moją słabością, uzależnieniem. Potrafiłam pochłonąć ogromne ilości jedzenia wpychając je w siebie. Czy podobnie nie robią osoby uzależnione od alkoholu? Zaczyna się od kieliszka a kończy na flaszce? Podobnie... Tylko, że u mnie nie wywołuje to takich objawów jak u alkoholików. Są to za to objawy, które można kryć: ubrać większą bluzkę, kupić większe spodnie, wziąć ranigast i wypić senes.
W stu procentach mogę więc napisać: CZEŚĆ! JESTEM PATRYCJA. JESTEM TU BO JESTEM UZALEŻNIONA OD OBŻARSTWA.
Walkę rozpoczynam od 72 kg - tyle waga pokazała mi 1.08.2016 r. Jestem pełna nadziei, że moje uzależnienie nie wygra ze mną, bo może kosztować mnie to zdrowie i życie.
Jak powiedziała moja Pani doktor: niestety żołądka się jeszcze nie przeszczepia :)
Miłego dnia i do zobaczenia wieczorem :)
angelisia69
2 sierpnia 2016, 10:28no nalog jak nalog,ciagnie i pogrąża,ale trzeba sie z niego jak najszybciej wyleczyc!!Mam nadzieje ze powoli bedziesz zmieniac sie na lepsze ;-) Pozdrowionka