Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem dość stereotypową biurwą: siedzę przed komputerem od 9 do 18, księguję, rozliczam, administruję. Z wykształcenia jestem filologiem włoskim, z wyboru księgową. Nie jestem zbyt aktywną osobą, nie uprawiam regularnie żadnego sportu, a w domu rzadko znajduję na ćwiczenia czas lub motywację. Wszędzie dojeżdżam - samochodem lub autobusem. Mniej więcej od czasu studiów (skończyłam ponad 2 lata temu), kiedy to siłą rzeczy prowadzi się bardziej aktywny tryb życia ;), zapuściłam się i nie jestem z siebie zadowolona. Większość ubrań zaczęła opinać mnie jak prosiaka i zauważyłam, że zaczęłam kupować wyłącznie luźne bluzki (sweterki itp), najlepiej długie, zakrywające brzuch - bo to chyba brzuszek najbardziej się teraz odznacza. Oprócz siedzącego trybu życia i, co tu ukrywać, pochłaniania sporych ilości jedzenia, często jem różnego typu słone / ostre przekąski (obowiązkowo wieczorem), piję piwko, podjadam. Zdecydowanie muszę się ze sobą ogarnąć :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 207
Komentarzy: 1
Założony: 4 października 2013
Ostatni wpis: 4 października 2013

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
piratecat

kobieta, 37 lat, Warszawa

163 cm, 65.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 października 2013 , Komentarze (1)

Postanowione, biorę się za siebie i ogarniam tłuste dupsko.

Powoli, oczywiście :) Zanim zacznę stosować jakąś dietę i regularne ćwiczenia, postanowiłam trochę się "rozgrzać". Od początku tygodnia staram się nie jeść słodyczy (nigdy nie pochłaniałam ich w jakiejś strasznej ilości, więc zaczęłam w sumie od prostszych rzeczy :) ), i jak na razie całkiem nieźle mi idzie, skusiłam się raz na batonika Cini Minis czy jakoś tak, na bazie tych płatków do mleka. Wiem, cukier jest, ale dostałam okresu i byłam w dużej potrzebie tego dnia, wiec i tak jest nieźle. Poza tym nic! I dopiero dzisiaj poczułam, że trochę zaczyna mi brakować tych łakoci, coś tam jednak podjadałam, mniej lub bardziej świadomie, i teraz czuję niedostatek. Ale chyba dam radę...?

Na śniadanie jadłam ciastko owsiane (raz skusiłam się na ukochanego precla), do tego kawa z mlekiem. Wiem, kawa zło, mleko jeszcze większe zło, ale KAWY RANO MI NIKT NIE ZABRONI i taką będę piła, żeby nie wiem co. 

Obiad chyba z tego wszystkiego najlepszy, na 2 dni zrobiłam indyka ze sporą ilością papryki (pokrojona w kostki i rzucona po prostu ba patelnię, to samo ze sznyclem z indyka, niedużo oliwy), do tego ryż brązowy. Potem przez 2 dni kasza gryczana + taka potrawka też z papryki (heh, sporo jej miałam :) ) i pieczarek. Wszystko fajnie, ale 1,5 godziny po obiedzie czuję, że robię się znowu głodna :/ Trzymam się jakoś, wodę popijam albo herbatę zieloną, ale nie jest łatwo i na pewno nie komfortowo. No cóż, widocznie tak musi być.

No ale moim popisowym daniem była wczorajsza kolacja. Zaznaczę, że od poniedziałku nieźle się trzymałam i jadłam jakieś "lekkie" rzeczy (2 małe kanapki z wędliną / brzoskwinia). Wczoraj natomiast po powrocie do domu, ok 19, nie zjadłam nic, ale jak już ok 20 zasiadłam przed filmem, wypiłam sobie piwko, do tego zjadłam 1/3 paczki chipsów tortillowych no i obowiązkowy papierosek. 

Może mnie ktoś strzelić w pysk?