Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
pech pecha pogania...


Cześć dziewczyny!

Nic nie pisze,bo po co.Historia w kółko ta sama.Dalej nie jestem w ciąży,faszerują mnie lekami,diagnozuja dalej.Teraz znów bede robic jakiś szereg badań laboratoryjnych,a pózniej być może polożą mnie na kilka dni do szpitala...Płakałam lekarzowi,że okropnie tyje po tych lekach,on powiedziiał żebym sie nie wysilała z odchudzaniem bo w tym momencie gdy hormony szaleją,nic mi to nie da...Więć tak trwam.Był moment,ze dobiłam do prawie 72kg:(.Teraz jednak troche cisnełam i bardzo sie ograniczyłam ze wszytskim i mam 68-69kg..Ale brzuch mi sterczy masakrycznie.do tego tak woda jestem napompowana,ze jak ide to faluję.jakby tego było mało,to mam bana na rower.pod koniec maja był taki czas bardzo zimnych porankow,no i dak doprawiłam stawy w nadgarstkach,ze lewa dłoń nie może odzyskać sprawności.Ja mam zwyrodnieie,ale dawno sie nic nie działo.to teraz kubka nie moge utrzymać,ani stanika zapiąć...A najgorsze,ze po jedzie na rowerze,to taki czuje ból,ze mi sie odechciewa.Nie ma też mowy o skakance,ani szydełkowaniu:(.No nnic,z dobrych rzeczy,to konczymy poddasze u mamy,zostały wykończenia i gdy tam bedziey jedzić ,bedziemy miec całą ggóre dla siebie,a nie jeden malutki pokoik:)Za tydzie zaczynamy urlop.W tym roku jedziemy do rodziny na Litwe.Bardzo sie ciesze,bo nie znam stron dziadka i rodziny ktora ta mieszka.Mamy w planach pozwiedzać,ale też posiedzieć i poznać losy rodzinne,póki jest od kogo.Z powodu ŚDM nie mam 3 tygodni urlopu,tylko 2,ale musi starczyć.

Życzę Wam udanych urlopów i słonecznych wakacji!