Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
moja waga ... jej


az boje sie pomyslec, boje sie na nia wejsc bo jak spojrze ze nic nie schudlam to sie zalamie i nie wykluczone ze to przewazy moje postanowienie i ze zlosci cos zjem bo i tak i tak nic nie schudlam do tej pory, to jest najgorsze tak najgorsze zetyle wyrzeczen trzeba podjac a waga nawet nie ruszy sie to okropne.Chyba nie bede wchodzic przez pewien czas na wage zeby sie nie dobijac do konca bo wtedy to chyba juz kategoryczny koniec diety i walka od nowa nowe postanowienia, przybieranie na wadze, nowe wyzwania itd ...itd
juz tyle razy to przerabialam ze nie zlicze tego, jak znow to sie powtorzy ... zalamie sie i bede przez pewien czas obrzerac sie ,przy tym przytyje znow, zastanowie sie nad tym ze nie moge tak przeciez wygladac ze nie podobam sie sobie ze inni tak szczuplo wygladaja a ja jastem gruba i diete rozpoczne od poczatku i znow i znow w kolko to samo.
MUSZE TO ZMIENIC...nie moge sie poddac ale ciezko jest
i jak pomysle ze juz nie bede jesc tego co lubie np od czasu jak jadlam frytki czy ziemniaki z miesem to wogole odechciewa mi sie ale znow jak pomyle ze tak mam wygladam yo mnie to motywuje do diety, jednak sa i krytyczne momenty ze jest naprawde trudno