Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
ech



z dnia na dzień jest coraz gorzej
Dziś śniadanie wieksze niż wczoraj moze odrobine
ale ciagnie mnie wciaz do jedzenia i zastanawiam sie czy
cos jeszcze nie zjeść .
A jak waga ?? do kitu, to samo czyli po porannym wazeniu
cyferki stoja nie ugiecie bez zamiaru spadku  : 65,5 kg
odechciewa sie diety !

taka mam ochote pochrupac paluszkow bo oczywiscie leza
sobie na widoku ale sie powstrzymuje ...jak długo ?

 
Wczoraj zapomnialam odnotowac ćwiczen :
25min ćwiczen na brzuch
25 min krecenie hula hop + nabyte siniaki

MENU :
 Śniadanie : płatki owsiane (3łyzki) płatki żytnie (3łyżki) na mleku
                z dużym jogurtem 400 g plus serek topiony ok. 20-30 g
                ( naszło mnie na ten serek )

Obiad     : seler i marchew gotowana ok. 500 g bedzie

ale co mi z tego nawet jak dam rade dzis zjesc według tej rozpiski,
jak waga i tak nie chce isc do dołu nawet nie pokazuje mi te 64 tylko
ciagle 65 i coś. Zaczynam coraz bardziej watpic
boje sie ze dzis przy sobocie sie najem a i jeszcze jestem wsciekla
na chlopaka bo okazlo sie ze pracuje dzis i nie przyjedzie. Pokłóciłam
sie i w telefonie cisza .
Do dupy te zycie. Wiem najlepiej byloby sie najesc i zapomniec ale
nie da sie tak mysli beda ciagle a sapoczucie jeszcze gorsze .