Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Aaaa!!! Koniec zimy, koniec wymówek!!!


Postanowiłam zmienić trochę formę mojego pamiętnika. Oprócz sporadycznych tyrad o samodoskonaleniu, jakie tutaj od czasu do czasu zamieszczałam, dla własnego dobra powinnam zacząć zdawać tutaj jakieś raporty. SAMA PRZED SOBĄ. No bo skoro już się wymądrzam i publikuję tu jakieś złote rady, to aż głupio byłoby nie świecić przykładem ich skuteczności :P

Brakuje mi tego poczucia,że zmierzam naprzód. Jak sobie pomyślę, że kolejna niepotrzebna kanapka z rzędu ma zaprzepaścić zajebiste wspomnienia z moich najlepszych lat (które miałabym za 10,20 lat) – NIE GODZĘ SIĘ NA TO. 

Czuć pierwsze powiewy wiosny i ta cała cholerna zima (i tak śmieszna w porównaniu w tymi sprzed parunastu lat) zaczyna się na dobre wycofywać. Powinnam się z tego cieszyć, a nie czuć napięcie na myśl o konieczności przywdziania lżejszych ubrań.

Źle na mnie wpływa brak dyscypliny. Chyba nawet gorzej wpływa na moją psychikę, niż na ciało! Dodatkowym kopem do działania jest perspektywa tych wszystkich wycieczek, spływu kajakowego – tylu zajebistych rzeczy, od których dzieli mnie zaledwie kilka/kilkanaście tygodni. Nie ma czasu na wyżerki.

Tego lata chcę pożegnać się z tym jednoczęściowym strojem kąpielowym, który już od…SIEDMIU lat był taką „bezpieczną zasłoną” dla mojego ciała. Oczywiście, widać było wystający brzuszek, ale mi dawał złudne poczucie, że i tak w miarę zakrywa dowód mojego obżarstwa.

Tego lata chcę bez najmniejszych kompleksów paradować w bikini. Tym bardziej na tym spływie kajakowym, do którego zostały 3 miesiące. Większość czasu w kajaku, ciągle zlana wodą - w takich warunkach ani nie zakryję wystającego brzucha grubą bluzą, ani nie ostoi się żaden makijaż. JEDYNE, CO SIĘ OBRONI TO ZAJEBISTE CIAŁO.
Do roboty więc!

NAJLEPSZE, CO MOGĘ DLA SIEBIE ZROBIĆ, TO WYJŚĆ NAPRZECIW TEMU, CO NIEUNIKNIONE.

P.S. Ten pomarańczowy Rambo poniżej to JA.    B-))