Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
wrrrrrrrrrrr

Załamka. Poszłam w sobotę na ślub przyjaciółki z D. Dzień pierwszy był super. Mimo, że ostatnio coś zgrzytało między nami. Za to poprawiny to była masakra. Najpierw nie chciał iść i stwierdził żebym szła sama. Potem do mnie dołączył. Bawiliśmy się do czasu aż nie wypił o ten kieliszek za dużo. Zobaczył jak żegnam się z kolega - cmoknął mnie w policzek. I obraza majestatu. Awantura, że jak ja się prowadzę, że na jego żonę się nie nadaję, że jak mogłam  itd itp. Popłakałam się i poszłam do domu. Myślałam, że rano mu przejdzie i przeprosi a tu nic. Jestem tak zła, że mamusiu. I mimo, że całe wesele się ograniczałam (a pyszności tyle było...) to dziś już zwątpiłam i zjadłam ciacho GIGANTYCZNE. No i mam wyrzuty sumienia... Nie wiem na kogo jestem bardziej zła - na D. za tą scenę, czy na siebie za ciacho.