Myślę jak tu się wziąć za siebie. Żeby mi się chciało tak jak mi się nie chce. Wiem co chciałabym osiągnąć. Wiem, jak chciałabym wyglądać. Wiem co powinnam. Powinnam schudnąć, zrzucić otyłość. Przede wszystkim dla zdrowia, dla siebie, dla synów. Wiem jak to zrobić. W temacie odchudzania jestem profesjonalnie przygotowana. Mam wykupioną dietę Vitalii. Wiele razy schudłam, ale... Właśnie to "ale" stoi za wszystkimi moimi porażkami. Nie potrafię wziąć się za siebie, nie potrafię o siebie zadbać, a jak na chwilę błysnę silną wolą i schudnę to nie umiem utrzymać szczupłej sylwetki. Zawsze pojawiają się kompulsy. Wiem, że mam problem. Nie tylko problem z otyłością. Problem z przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Tyle sobie zdołałam już uświadomić. Kompulsywne jedzenie nie bierze się z nikąd. U mnie to odzwierciedlenie braku poczucia jakiejkolwiek wartości, poczucia że jestem coś warta. Obecnie dostosowałam wygląd do tego jak się czuję, a czuję się nic nie warta. Błędne koło. Może w tym momencie powinien już wkroczyć specjalista, aby mi pomóc się z tym uporać. Na tą chwilę nie czuję jeszcze, że chciałabym z takiej pomocy skorzystać, nie mam na nią pieniędzy, a pewnością taka terapia potrwała by długo. Wiele we mnie rzeczy do poukładania. Póki co jestem na wakacjach. Sama z synami. Mam dużo czasu do myślenia. Zazwyczaj myślałam o moim małżeństwie i obmyślałam szereg zmian w naszych stosunkach. Żadnej nie wprowadziłam w życie. Teraz myślę tylko o sobie. Chcę się naładować pozytywnie, by wrócić i walczyć o siebie. By wrócić i być taką jaką widzę się w swoich marzeniach. Wiem że mogę.