Trzy miesiące nie pisałam...
Wyjeżdżając z domu na studia świadomie nie wzięłam wagi (tylko centymetr). W związku z tym wiedziałam, że skończy się moje prowadzenie pamiętnika.
Jakiś miesiąc temu wzięłam się w garść i przeszłam na dietę, która zakładała jedzenie 1000-1200 kcal dziennie. Każdego dnia trzeba było zjeść całego grejpfruta oraz 3-4 plastry ananasa, dodatkowo soki grejpfrutowe i ananasowe. Owoce te znane są z tego, że ułatwiają odchudzanie. Oprócz tego należało wypijać około 2 litry płynów dziennie. Do tego zalecenia się zbytnio nie stosowałam. Kto wie, może spadek wagi byłby jeszcze większy? Dietkowałam na początku 4 dni. Piątego dnia wieczorem zaczął mnie strasznie brzuch boleć, biegunka, słabo mi było, więc zjadłam baaardzo porządną kolację złożoną przede wszystkim z sera żółtego... Potem 3 dni normalnego jedzenia a potem od nowa dietka, tym razem przez 7 dni i bez żadnych efektów ubocznych, za to z efektami zamierzonymi.
Przestałam też jeździć konno... Jakoś nie mogę się zebrać. Fakt, trochę się koni boję, mimo, że jazda sprawia mi niesamowitą przyjemność. Taki już mój charakter. Choć chciałabym to w sobie zmienić. I nie bać się ryzyka. Czasem coś cudownego przechodzi nam przed oczami raz, drugi, trzeci... A potem tracimy okazję na szczęście.
Jutro jadę na święta do babci. Rok temu nic nie przytyłam przez Święta, mam nadzieję, że uda mi się zachować sylwetkę również i w tym roku.
No i jeszcze jeden sukces. Przestałam się wstydzić swojej wagi. Wczoraj pierwszy raz od wielu lat odpowiedziałam mojej mamie na pytanie o wagę. 68 kg. Zawsze milczałam w takich momentach. Cieszę się, że znów zaczyna być normalnie.
emidi
21 grudnia 2011, 12:55Hmm to dobrze, że nie wstydzisz sie swojej wagi - to wazne. Ja tez mam nadzieje nie przytyc w swieta... Na studia tez postanowiłam nie brac wagi, skonczylo sie na tym ze juz kupiłam :D