Smutno mi, ponieważ znajduję coraz więcej powodów na potwierdzenie tezy, że związki na odległośc nie mają sensu. Związki między osobami różnych narodowości, które dzielą dodatkowo setki kilometrów nie mają sensu. Ale co mi po tych wszystkich górnolotnych stwierdzeniach, jeżeli jestem zakochana po uszy i cierpię jak cholera, bo od ponad miesiąca go nie widziałam, nie dotykałam, nie mogłam wziąc za rękę, przytulic, pocałowac. Co mi po tym, że wiem że to nie ma sensu, skoro czekam na każde jego słowo jak na błogosławieństwo a dzień bez wiadomości od niego jest dniem jak bez powietrza. Co mi po tym, że wiem, że i tak nam nie wyjdzie, jeżeli nie mogę wyrzucic go ze swojego serca!!!!
Siedzę z kapturem na głowie, słucham najsmutniejszych piosenek jakie mam i jeszcze bardziej się dołuję. W tym też nie ma zbytniego sensu. Mam po prostu ochotę się rozpłakac, ale jaki jest w tym sens skoro i tak go tu nie ma, żeby mnie pocieszyc w smutku. Ale czy wszystko musi miec sens....?
Dzis dietowo było ok:
śniadanie: naleśnik z serem, pół kromki chleba pełnoziarnistego z serem żółtym
II śniadanie: banan, kanapka z pełnoziarnistego chleba z polędwicą, serem żółtym i ogórkiem
lunch: banan
obiad: talerz zupy ogórkowej
kolacja: pół kromki chleba pełnoziarnistego i pasta z makreli, jajka, cebuli i małej ilości majonezu
Za 2 godziny mam aerobik. Nie za bardzo mi się chce skakac i podskakiwac podczas babodni, ale chyba ruch dobrze mi zrobi. Może się trochę doładuję pozytywnymi emocjami.