Tak się naczytałam o zbawiennym wpływie diety south beach, że postanowiłam jej spróbowac. Kiedyś byłam na pseudo south beach i pięknie chudłam (do momentu aż się na słodycze rzuciłam). Dlatego dziś był pierwszy dzień kolejnego etapu w odchudzaniu czyli DIETA SOUTH BEACH.
śniadanie: serek wiejski
lunch: serek wiejski
obiad: pół piersi z kurczaka+ gotowane brokuły i kalafior+ sałata z sosem vinegret
kolacja: pasta=wędzona makrela + fasolka czerwona+cebula
Byłoby słodko gdyby się na tym skończyło. Ale oczywiscie coś się musi niezdrowego wkraśc. U mnie to były 2 naleśniki. Jakąś godzinę temu mama robiła. 2 to niby mało a jednak za dużo. Jestem teraz taka przejedzona, aż czuję że wybuchnę. Te naleśniki stoją mi wysoko w gardle. Ble... niezbyt miłe uczucie.
Niech mi trochę to wszystko minie to pocwiczę trochę. Już dawno jakąkolwiek formę ruchu stosowałam.
myshulek
12 maja 2008, 20:31No proszę jak ładnie Ci idzie :)) Tylko tak dalej i zapraszam do mnie w odwiedziny :)))Pozdrawiam!