Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dieta proteinowa- dzień drugi *nie jest źle*


 

Dziś drugi dzień proteinowej. Od samego rana niedogodności się piętrzyły. Tylko przestąpiłam próg biura koleżanka do mnie z tekstem "mam dziś tort" i pokazuje mi taki wielgachny kawał tortu. Wyłgałam się tym, że mam miesiączkę i mnie mdli i skupiłam się na papierach. Wszystko, żeby nie słuchac jak koleżanki pałaszują tort i się zachwycają jego cudnownym smakiem. No niech tam. Później poszłam do koleżanki do pokoju, a tam 3 rodzaje ciastek pieczonych (moja wielka słabośc). Załatwiłam co miałam załatwic i nie podnosząc wzroku na słodkości wyszłam z pokoju. Później koleżanki Anny cukierkami imieninowymi zaczęły częstowac. TYLE POKUS!!!Ale nie złamałam się, nie zjadłam ani kęska, nawet nie polizałam :)

Dziś mam głodny dzień i cały czas mi się coś chce jeśc. Choc staram się sobie jak najczęściej wytłumaczyc, że ten głód to mam w głowie a nie w żołądku to nie zawsze pomaga. Poza tym w ogóle jakaś słaba jestem. Mimo tego, że miałam totalnie leniwy weekend to bez sił jestem. Może to zmiana diety. A na wypadek gdyby tak nie było to wzięłam 2 multiwitaminy, może dodadzą mi wigoru ;-)

Dziś zjadłam:

- jajko na twardo

- 500 dag serka wiejskiego

- udko z kurczaka gotowane

- placuszki z otrąb

- puszka tuńczyka w sosie własnym

- 150 dag serka wiejskiego z cynamonem.

Mimo osłabienia wyciągnęłam sąsiadkę na rower. Pojechałyśmy poza miasto na chybił trafił i się zgubiłyśmy. Powrót do domu zajął nam godzinę 10 min. Ale fajnie było się zgubic!!!!!!!!! Hehe... wiem, jestem dziwna ale potrzebowałam takiej przygody. Nie wiedziałyśmy jak dojechac do jakiejkolwiek cywilizacji ale udało się.

Po powrocie próbowałam zacząc A6W ale jakoś mi nie idzie. Nie czuję, żeby mięśnie brzucha pracowały za to potwornie kręgosłup w części lędźwiowej mnie piecze mimo, że staram się trzymac go na podłożu. Dziewczyny, co mogę robic źle?

I jeszcze coś. ZASKOCZYŁA MNIE DZIŚ MOJA DOJRZAŁOŚĆ!! Jechałam sobie rowerem, pod koniec już kompletnie nie miałam siły więc, kombinowałam żeby jakąś super motywację wymyślec. Zazwyczaj byłoby to pyszne ciacho z kremem, które kusi mnie w lodówce, ale tym razem powiedziałam sobie basta i wyobraziłam sobie jak super będę wyglądała jak sobie jeszcze trochę popedałuję. I wiecie co.... JESTEM Z SIEBIE DUMNA, że tak to sobie obmyśliłam i że nie rzuciłam się na ciasto po powrocie do domu. Jej, może ja naprawdę dojrzałam do odchudzania?!!