Który raz już tu wracam? ósmy? Dziesiąty? Może dwunasty? Wiosenny zryw, jak zwykle?
Nie wiem, ale nie chcę się znowu poddać. Chcę, żeby tym razem wreszcie się udało. Za 2 miesiące komuni Julki i chciałabym założyć ładną sukienkę. Założyć ją i dobrze wyglądać. Cudu nie będzie, ale w dwa miesiące mogę zrzucić realnie 8 kg. Waga dzisiaj pokazała 67 kg (korzystam z uprzejmości grypy- totalny brak apetytu), wiec jeśli zrzucę 8 kg, z przodu powinna być 5. I wtedy byłoby bardzo dobrze. Do wakacji do 55, a do końca roku 52. I wystarczy. Jeśli zjadę do 50- super. Jeśli nie- OK. Ale za nic w świecie nie chcę pozostać na obecnym etapie.
Wiem, że muszę się zacząć ruszać. Jeszcze nie wiem, kiedy mam to robić, bo albo jestem w pracy, albo mam córeczkę na rękach (stęskniona, po południu nie opuszcza mnie na krok). Ale coś wymyślę. Wczoraj tańczyłam z nią na rękach. Odkurzając dom, zrobiłam kilka przysiadów. Kilka to nic, ale dla mnie to już krok naprzód.
No to wracam, Vitalio.
agulina30
5 marca 2016, 14:09Na pewno Ci się uda! Powodzenia! Trzymam kciuki! Ja też wróciłam po raz n-ty...
Pulherina
19 marca 2016, 10:07DZięki. To będziemy znowu walczyć razem :)
Kilokaloria13kg
5 marca 2016, 11:09NO to wracamy !! bierzemy się w garść i do dzieła !!!!! A JEST O CO WALCZYĆ !! NA PEWNO O ZDROWSZĄ WERSJĘ SIEBIE !! Jaki masz plan ?? jakie założenia ?? :))
Pulherina
5 marca 2016, 11:24Plan na razie mętny. Na pewno mniej jeść, bo to jest mój głóny grzech. Poza tym wygospodarować jakikolwiek czas na ćwiczenia. Zbliża się wiosna, więc powinno się udać- spacery, pieszo do sklepu zamiast autem, czy chociaż głupie 10 brzuszków wieczorem. Na tyle mnie stać na pewno. I na początek musi wystarczyć, bo do czerwca gorący okres u mnie i czasu nie będzie więcej.