Nerwy mi opadły i dziś znów zaczęłam zastanawiać się nad tym co pakuję do gęby... prawie .
Generalnie śniadanko na plus... serek, warzywka, ciemne pieczywo... no... śniadanko dietkującej jak się patrzy, a potem... długo, długo nic.
Koło 16:00 wsunęłam kawałek zapiekanki i zapiłam latte (nie było mnie dziś pół dnia w domu), a na koniec koło 19:00 gdy wreszcie doturlałam się do domu, na kolację wypiłam miskę czystego barszczu czerwonego (i to znów na plus) z pasztecikami (no i tu na minus). Pasztecików było 8, wielkości ok. 4 x 4 cm. Niestety jak to bywa z pasztecikami były z ciasta francuskiego.
Pan Bóg mnie jednak za nie chyba ukarał bo mam teraz zgagę jak cholera i piję już drugą miętę.
Jutro muszę jeszcze bardziej się postarać... tiiiaaaa... obiecanki, cacanki ...
WygrajZycie
17 września 2013, 00:46Sama miałam ogromna nadwagę. Ale dalam radę i mnóstwo stresów rodzinnych. I trzeba powiedzieć , że zawsze znajdzie sie jakas wymówka. Jesz bo chcesz, tak wygodniej. Pamiętaj , ze jesteś młoda mamą , masz dla kogo żyć i zmienić się. Długa droga przed Tobą, ale chcieć to móc! I nie szukaj wymowek..Nie odkladaj czegos na pozniej, rob to teraz bo teraz jest ta chwila.
ann0404
17 września 2013, 00:30powodzenia jutro!;)