Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Długi weekend :)


Nadal chora - na szczęście bez gorączki.
Został jeszcze suchy kaszel, lekka chrypka i katarek. 

Nie powstrzymało mnie to jednak przed ruszeniem tyłka z łóżka i ruszeniem w miasto. 
Wczoraj przetańczyłam niemal całą noc, a dziś znów chcę uderzyć w kierunku akademików, by nieco się rozerwać. 
Taniec jest jedną z przyjemniejszych form aktywności fizycznej :) 
No a wyjścia na miasto, w moim wypadku, to także sporo chodzenia. 

Nie wiem ile nawet ile kalorii wczoraj spaliłam, ale wiem że znacznie za mało zjadłam przed wyjściem, bo już pod wieczór brakowało mi energii, a same soczki to jednak mało. 
Nie dałam się jednak wyciągnąć ani do McDonald'a  ani do budki z zapiekankami. Co to to nie! ;) Silną wolę trzeba ćwiczyć. 

Wczorajsze 
Śniadanie:
* Mały jogurt truskawkowy + garść musli.
* Herbata z cytryną i miodem lipowym
II śniadanie:
* 2 x pomarańcz
* Odrobina soku wiśniowego (domowej roboty :) ) zalanego ciepłą wodą z dodatkiem soku z cytryny. 
Przed wyjściem na miasto:
* Większy kawałek bagietki z szynką konserwową i serem 
* Znów napój jak do II śniadania :)

Na mieście : 
* 1x piwo miodowe (o dziwo nawet dobre!) 
* 3x szklanka soku

===

A dziś od rana obudził mnie telefon 'umierającego' kolegi i ... poczułam się ze sobą dobrze!
Warto jednak ograniczyć na imprezach alkohol, by później nie mieć problemów. 
Dziś zjadłam już:
Śniadanie: parówka + pół razowej bułki + 3 kawałki papryki czerwonej
II śniadanie: kakao + pół bułki razowej z serem
Obiad: kasza (mała porcja) + warzywa (papryka, ogórek, cebulka) i pieczarki

Przed wyjściem wypiję jeszcze jogurt i mogę ruszać! :) 
Trzeba znów troszkę potańczyć, pośpiewać i dobrze się bawić!