Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Bolesny powrót


nie było mnie tu ponad 2 lata, w przeciągu których wiele się wydarzyło:
- rzuciłam palenie (+7kg),
- wyszłam za mąż (pojawiła się nawet chęć zrzucenia tych 7 nadprogramowych przed tym faktem, ale... nie zdążyłam),
- zaszłam w ciążę (+ kolejne 35kg!!!),
- urodziłam cudowną kruszynkę

aktualny bilans - nadprogrampowych zostało 28... i tak teraz motam się sama ze sobą. z jednej strony bardzo chciałabym się już za nie wziąć, z drugiej karmię Malutką, każdego dnia walczymy o pokarm i nie chciałabym utracić go zbyt ostrą dietą. dodatkowo cesarka ogranicza aktywność fizyczną, nawet pogoda jak na złość utrudnia chociażby codzienne spacery.

jedyne co mi zostało, to hektolitry mineralnej, rozsądne posiłki i namiastki spacerów. namiętnie także sprzątam mieszkanie, bo to zawsze też jakiś ruch. pocieszam się także faktem, że przy okazji karmienia wyeliminowałam z jadłospisu całkowicie słodycze i inne śmieci. gotuję na parze, nie ma mowy o smażeniu czy pieczeniu. może dzięki temu krok po kroku uda się zrzucić choć część, zanim będę mogła włączyć do tego ćwiczenia fizyczne. teraz muszę tylko uzbroić się w cierpliwość i cieszyć z każdej chwili z moim Maleństwem... :)