jednak głową muru nie przebiję. 2 dni ograniczenia jedzenie i problemy laktacyjne znowu jak znalazł (przypisuję to temu faktowi, choć właściwie może to kwestia psychiki?) - musiałam Małej dziś rano dać butlę sztucznego, bo bidusia płakała a u mamy pusto :/
już sama nie wiem, kogo słuchać - Mama straszy, że jak się mało je, to traci się pokarm, zresztą opinia ta jest wokół bardzo powszechna. trafiłam też na artykuły położnych oraz teksty w poradnikach, że to nie ma większego znaczenia, bo organizm potrafi czerpać z zapasów przy produkcji pokarmu (argument - kobiety karmią także w czasie wojny i kataklizmów i mają pokarm...). no i kogo tu słuchać?
na kilka dni dałam sobie spokój z ograniczaniem swojej diety - i tak nie jem słodyczy, ani tłuszczów, martwi mnie tylko nawał pieczywa, którego unikałam zawsze jak ognia, a teraz stanowi właściwie podstawę mojej diety... podejrzewam, że to cały sprawca dramatu :/
postanowiłam nie ograniczać ilości jedzenia, tylko wymienić jeszcze to pieczywo na coś zdrowszego - skorzystam z rady jednej z forumowiczek i zacznę jeść dużo zupek (mam na myśli takie nie zaprawiane, nie zabielane - mięsko, ziemniaczek, marchewka i that's it :))
damy sobie tak ze 3-4 dni i zobaczymy, jak zachowa sie waga no i przede wszystkim, co z pokarmem, bo to jest teraz najważniejsze. no i od wczoraj zaprzyjaźniam się z laktatorem. no taka strategia musi się udać! :D
revelek
21 stycznia 2012, 15:42a od początku karmiłaś piersią i miałaś pokarm? ja zaczęłam karmić dopiero po ponad tygodniu i do tej pory jeszcze karmienie się nie uregulowało. piję dużo wody plus herbatki na laktację, biorę leki homeopatyczne, odciągam laktatorem między karmieniami i nie starcza... :/
revelek
20 stycznia 2012, 11:33dziś wybieramy się na pierwszy spacer - jak się uda, damy sobie wycisk :)