Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
sobota, wieczorem.


Naprawdę mogłam iść do pracy wcześniej. Teraz byłabym już wylaszczona, że hej ;) Wczoraj wskoczyłam na wagę a tam 91,8, ale nic nie zmieniam, bo przyznam się, wpadło to i owo. Chociaż w te upały, to i tak tylko pić się mi chce. I piję. Wodę, pepsi, piwo. Co popadnie. I na wesele idę we wrześniu. Sama, chociaż akurat z tym nie mam problemu, bo to nie pierwszy raz. A jak pomyślę, że miałabym kogoś zaprosić i pokazać się taka wielka i galaretowata, to mi się odechciewa. Przecież nie będę bawiła się sama. Będę bawiła się ze sobą :)

Upały mnie dobijają, bo ja jestem z tych, co się nie rozbiorą. Mam grube nogi, więc nie założę krótszych spodni. W pracy jest zaduch jak cholera, więc pocę się jak mysz w połogu, więc wymyślam tak ubrania, żeby zawsze mieć dwie warstwy, żeby nie było widać potu. Jestem grubą, pocącą się kobietą. Masakra.

  • Dotusia

    Dotusia

    8 sierpnia 2015, 22:42

    nie tylko grubi się pocą :D