Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
taki czwartek


Od poniedziałku do pracy na obiad biorę sobie sałatkę (sałata lodowa, pomidor, ogórek i jakieś mięso do tego pokrojone w kostkę, polewam do olejem dyniowym, opcjonalnie dodaję kukurydzę, groszek, oliwki - co mam to dam). Staram się nie kupować słodyczy - raz się uda innym razem nie.  Gdy wracam do domu to staram się zjeść albo zupę albo drugie danie, nie obie rzeczy jednocześnie. 

Dziś przejechałam na razie 5,5km. Zajęło mi to 10 minut. Rano nastawiłam sobie budzik na 6:30 żeby wstać i popedałować przed pracą, ale gdy zadzwonił, to pomyślałam: Ty głupia jakaś jesteś? I poszłam spać dalej (całe 15 minut). Zaraz przygotuję sobie jedzenie do pracy i znowu popedałuję. 

Będzie dobrze. Jak się ruszam, to nie myślę za wiele a jak mam dużo czasu wolnego to zaczynam rozmyślać i doła takiego łapię, że ech. Nic to, ruch to zdrowie!! :D

Gdy wracałam z pracy, to wyczaiła mnie sąsiadka i z takim wow powiedziała, ale ty schudłaś. Co jej miałam mówić, że już zgrubłam XD

edit: i doszło jeszcze 6,5km. Nie jest źle. :)